środa, 30 grudnia 2015

Zgnilizna.

Rozpada się we mnie na milion kroć wspomnianą, nieopisaną emocje. Zdrętwiały mi dłonie, oblał zimny pot, to z głowy wszystko; kosz rozmaitości ubolewa nad niedoborem wartości.
Długo to trwało, zanim dopadło- męczarnia z brakiem sumienia, męczarnia z koniecznością spełniania potrzeb pod-nad-(sama nie wiem jak)-rzędnych. Stąd moja reakcja.
Dźwiękowstręt, ciszowstręt, światłowstręt, ciemnowstręt, wszystkowstręt, labilnowstręt.
A jednak jedne przeważają, wygrywają i triumfują nad innymi. Zbyt agresywna- na piedestał wyniesiona, bo gdybym zbyt spokojnej słuchała, to jeszcze zarzygałabym swoje i tak zmęczone truchło. Rozlatuję się na milion elementów w płynnej postaci łez.


Przed oczami mam galaktykę; dwie ogromne gwiazdy celujące prosto w moje skronie. Towarzyszy im pięć mniejszych ( i ta jedna, z lewej strony ukryta, ta nieśmiała). Rozpraszają dookoła mnie wrażenie panoptikonu.


Zgasili mi słońce, podłogę rzucili mi w twarz, tańczą brudni od wczorajszej padliny. Niemoc czuję, niemożność czegokolwiek. Bezradnie obłość ciała mego na płaszczyźnie rozpierdalam, od niechcenia jakby, z lekkością udawaną i lepkością  kończyn wyobrażoną obrzydliwą.


Włożyłam sobie nieświadomie taką dyskietkę do głowy, że te mechanizmy, które na skraj niemoralnego zachowania mnie doprowadziły, już się nie uaktywnią. Tym bardziej, gdy jestem ich teraz świadoma- już mnie nie oszuka.


Zagłębiam się w literaturę, która na nic mi się zda- prócz do humoru obniżenia.
"To jest blog przede wszystkim dla ofiar, nie dla oprawców" - czytam i nie wierzę.  Ale o tym nie chcę się rozpisywać.



Na równym poziomie BRAKU wszystko się utrzymuje, prócz kilku osób. Pozostałe nawet na bieguny wędrowały, jednak nie dziś. Dziś chyba myślę racjonalniej. Dziękuję, Super E. 







Znów zdrętwiała mi dłoń. 

wtorek, 22 grudnia 2015

O śnie i chyba o czymś jeszcze.

Oddanie obrazu tego nie opisze, wątpliwości opisać się nie da- gdzie postać jego przez skarpę wchłonięta zniknęła?
Przepiękne przeniesienie ultrafioletowych portretów na sferę marzeń sennych, piękna ewolucja między bodźcem neutralnym a odruchem bezwarunkowym. Cholernie lubię obserwować i analizować ten proces.

Hybryda nauczyciela i psychologa w ciele serialowej postaci.

Klarowność liniowa jego łez, ponowny widok wyobrażonego miejsca docelowego października'15r, uzewnętrznienie mojej tajemnicy, którą one tak bardzo chciałyby usłyszeć.

I jakże niedziwne jest to, że całość odbywała się z pozycji córki, a nie matki.

***

^ nie mogę tego dokończyć, bo wróciłam na ziemię. I na niej dryfuję ponad moralnością i wyobrażeniem.

Towarzyszysz mi od kilku lat, zawsze pojawiając się w najszczęśliwsze dni w roku (zawsze końcówka maja i początek czerwca) < boję się o ten moment w tym roku.
Kilkukrotnie pojawiłeś się też w innych terminach.  Ale to już było ustawiane.


,,A chciałoby się zjeść owoc i powiedzieć "pestka" "

Nie wyobrażam sobie braku tej możliwości. Mogę ironicznie mówić o tym jak o celach i priorytetach, ale zawstydzać mnie będzie to gorczycy ziarnko prawdy w oku opatrzności czuwającym nad moim ID. Czasami tylko dysocjuję się na tyle, że zaczynam grać przed samą sobą, a to już doprowadza mnie do łez ( ze śmiechu )
Tak więc świadoma praw i obowiązków- CHCĘ.
Ale nie teraz. I tu pojawia się myśl-strach- ŚMIERĆ.

Ale chyba NEKR. wlicza się w moją PAN.-ość. 
Szkoda tylko, że już wtedy nie zjesz mnie żądzą.


***

Tak, boje się, tak, to spowiedź moja. Tak, brata zabiłam, siostrę we krwi jego udusiłam, tak, chciałam tylko być kochana, tak, Twoja obawa, została rozwiana. < bawię się w pisaną improwizację teatralną.
***


^^^ Tęsknię. Strasznie. 

czwartek, 10 grudnia 2015

" Don't " --ewolucja--> eliminacja.

Jakże pięknie mi się świat układa! Jakże pięknie sytuacja ewoluowała w moich rękach z panicznego lęku w egoistyczną pewność!

,,I came to bring the pain hardcore from the brain" 


,, Tell me what you want me to be
what you want me to be - ooh
I am tight- yeah- fuckin' right- ooh
tell me what you want me to be
I could be turned on"


Nie spodziewałabym się takiego zwrotu akcji. Zamiana ról, moja obawa  jego konsekwencją!
Wyostrzam wszystkie zmysły, czas na działanie. To jedyna okazja.
Ewolucja "Don't" w ciągu kilkudziesięciu godzin, z dnia na dzień więcej narzędzi, z dnia na dzień coraz więcej informacji, które zakopują Twój pysk w coraz to głębszym grobie.
Ewoluował mi Twój obraz, Twoje słowa i umysł. Zestrzelono Cie i leżysz w mogile śmieci.

***

Piękne emocje na jutro Fortuna przygotowała.
Kontynuacja serialowego wątku, wyczekiwane spotkanie, doznanie zmysłowo-muzyczne i futerko na nóżkach!


***

Nie jestem w stanie prostymi słowami opisać tych emocji. To wyjście w przód, przejście w czarną przestrzeń, pukanie do drzwi i wchodzenie w niebieską chmurę wspomnień ( lato, dużo zieleni, nerwowy śmiech).
To powrót na jeden z biegunów emocjonalnych, na jedną ze stron rozerwania moralnego i na pogranicze między "przecież nie" i "trochę tak".
To powrót na nasze miejsce, w którym "wszystko wiedzieliśmy" i do czasów "m.w.b.",
 powrót na prawdziwą łąkę
(jakież zabawne jest to, że oburzona jestem jego podstępem, sama takowy stosując!)

CYTUJĄC ŁĄKĘ PRAWDZIWĄ:
Zaprowadzę Cię tam. Źdźbła delikatny sukienki mej materiał skaleczą

Wpis z dnia 20 października. 

Oddaje mój sen sprzed miesiąca, wysoki budynek i powybijane okna, balkon, a na nim Twoja postać. I chyba ktoś robił grilla obok, ale nie pamiętam.


***

Ciekawi mnie, czy kiedyś mi o tym powiesz, czy nadal mięsem będziesz rzucał i udawał, że sam nie wiesz dlaczego. 

***

"w środku jesteś hello kitty i bardzo dobrze!"
Kocham Pana, Panie B.






niedziela, 6 grudnia 2015

5 kolejnych dni.

Ktoś mnie ostrzegał, ktoś hak podstawił, ktoś nienachalnym tonem mi o tym opowiedział. Słuchaliśmy wtuleni, rozkojarznieniem otępiaśliwi. Chochoł tańczy w ognikach palących nasze niewinne spojrzenia. Otrzyj mi twarz, otrzyj to westchnienie naiwne co dzień mi maluje purpurą..
Złowrodzy wyklną się na mnie, sokołom na cokole postawią i znikną.. Jak i trzewia moje, między sprawiedliwości ramiona rozdarte..
Ktoś mnie ostrzegał, ktoś śpiewał o tej historii, a ja słuchać nie chciałam, czy głucha na rozpacz jej wołania byłam.. Ktoś mnie ostrzegał, ktoś zna na każde z pytań odpowiedź, ktoś nie zechce mi jej udzielić.
Bezwonnym wspomnieniem się dzisiaj unoszę, marą przebrzydłą, której impresją zatrute mam dni. Nie chce Twojego końca, nie chce końca historii, ktoś mnie ostrzegał, ktoś rzucił mi tym prosto w twarz.

***
Najprostszy język z metaforami się przeplata, ruminacyjnie napiętnowane frazy, piętrzące się w moich płucach przekleństwa i Twarz jego; niepełna winy. Zdrowa dysocjacja, by się nie zagubić, zdrowa dysocjacja, by umysł jeszcze trochę w jednej formie pozostał, dysocjacja, by pacierz odmówić, dysocjacja, by nadzieję zgubić, dysocjacja.

***
Spoglądam na Ciebie oczami dnia wczorajszego; czy którekolwiek z nas przypuszczałoby, że znajdziemy się w takiej sytuacji? Albo czy rządzić się będą nami takie uczucia? Przyjemnie jest mi patrzeć na Twoje obrzydliwe dłonie i poniekąd idiotyczny wyraz twarzy. Brakowało mi czasu, gdy nie powodowałeś torsji.

***
 ^ boże, że mi się chce tak pierdolić.. i to od tylu lat? 
(a że wam się chce to czytać.. )

***
Nie uwierzysz, kiedy Ci opowiem, że we mnie nie ma tego, że biochemiczna reakcja jest jedynie na stres zaprzeszłości, że mogę się śmiać z tego i płakać na Twoim ramieniu bez wzruszenia najmniejszego. Nie uwierzysz, kiedy Ci powiem, że przyznaje Ci rację i się myliłam. Nie uwierzysz, bo chcesz się nadal mną karmić.






Tak po ludzku: Tak najzwyczajniej w świecie zaczynam zdobywać to, na czym zawsze zależało mi najbardziej. Celem celebracja i utrzymywanie tego na zadowalającym poziomie.

Tak po ludzku2: Szykuje się przede mną ciężki tydzień. Proszę o mentalne wsparcie :3


PS: jestem Alicją.


poniedziałek, 30 listopada 2015

Proces.

Na ile labilność była jedynie próbą niedopuszczenia do siebie tego, co w teorii odbierają nie tylko psychopatom, ale i BPD, a na ile trafne były Twoje obawy z dnia drugiego?
Uśmiecham się wstecz, to nie mechanizm, to reakcja, która warunkuje kolejne dni.

Mam przed sobą niełatwą do przeprowadzenia akcję- nie mogę polec na poleganiu. Nie mogę traktować siebie w liczbie mnogiej, to dopiero delikatna wzmianka o tym, że będę mogła to robić.
Nie odpuszczam sobie nikogo, niczego, różnorodną farbą ubrudzę podłogę.

(Zamierzam to wszystko spisywać, notować wszystko, aby pomysłu żadnego, idei żadnej nie przeoczyć. )

Duma mnie rozpiera, od kiedy noszę przy sobie tak dobre narzędzia? I pomimo dających się usłyszeć krzyków kilka grzechów temu, wiem jak bardzo głupio - m e t o d y c z n e  to było. A raczej być nie miało- miało być tajne i intymne. Niestety wyszło jak wyszło. Ale w końcu się upiłam.

Mit, wszystko bajka, a jednak iluzji X. Warunkujesz mnie, warunkowe działania, eskalacja bez końca, bez szczytowania, bez eksplozji.

Przypadek "istniejesz nadal" jest jedynie lustrzanym odbiciem, co zabawniejsze- obydwa równej długości czasowej. Może faktycznie mechanizm był ten sam?
PS: czy reakcje owego przypadku motywowane mogły  być odwzajemnieniem?


*On  w stanie był mój Wonderland odwiedzić, wizytę zapowiedział, w siedmiomilowych butach, nie przybył. Tłumaczył możliwością fiksacji, utonięciem, rozpadem, ze swoją rudą tańczy,  nie zawsze monogamicznie.* < n.d.m.t. 



Tak po ludzku: jedyne, czego brakuje mi do pełni szczęścia, to teatru. 

wtorek, 24 listopada 2015

She was a good girl.

Stało się. Dzieje się. Nie chcę Cię. Dualizm.


Czy Super E nie działa, samo E tak słabe jest, a może sam szatan strzępi moje zmysły?


Zniknął stres, zniknęła torsja, Twoja twarz i mój wstyd. Zostałam w bezkresie, w rozdwojeniu chęci, bezwiedna, bezemocjonalna, patologicznie borderlineowa. Choć ty i tak temu zaprzeczasz.
Nie on nas motywuje, wierzę w to. To nasza galaktyka, nasza kraina, nasza łąka.

Oh, gdyby mnie dysosmia dopadła, rozlana w dłoniach Stwórcy błagałabym o noc przespaną spokojnie.
She was a good girl! (and it felt great to be a liar..) 


***

Mój umysł nie podsuwa mi wizji przyszłości, nie wychodzę na przód, tu i teraz jestem. Nie chcę bawić się w retro-futuro-spekcje, męczy mnie to, nie na moje siły, nie ma moje potrzeby. Film, nic mnie nie obchodzi, podejście sprzed lat. (to ono wywołało trwałą dysocjację)
Nie ufam tej podłej kreaturze, która swym wyglądem nęka mnie gdy tylko czuję się lepiej. Nie ufam jej oczom, jej pochwie i słowom. Ona nie składa się w logiczną całość (la la la logical ), dysonans powoduje somatyczność, kółko się zamyka, Stwórca znów na mnie wymiotuje.

Dobrze, ,że nauczyłam się planować, bo to główne wyzwanie najbliższych dni.

***

 
Istniejesz nadal, ale doprowadziłam do kolejnej ewolucji, z dłoni Cię wypuściłam i wróciłam na neutralny grunt. Szkoda, że nie zdążyłam wyrządzić więcej szkód, ale myślę, że i tak radzisz sobie z tym gorzej niźli ja. Znów wskoczyłam na piedestał boskości, spychając Cię do dotychczasowej roli. Znów jesteś tylko zmienioną wersją. Bardzo bawi mnie to, że mogło mnie to kiedykolwiek interesować.

***
Zwariowałam.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Twoje korzenie jeszcze nie wyschły.

Dwa byty absolutne ( choć to słowo jest tak zapomniane ) odrodziły się na nowo. W lustrzanym odbiciu z niedowierzaniem na swoje twarze spoglądają. W swoich dłoniach oś czasu kurczą i rzeczywistość przyśpieszają, całą rzeczy kolej, która z największym barbarzyństwem ich półkule rozdziela.
Procesy poznawcze nie zostały pominięte, a przez światłowód przepuszczone, co twarze rozjaśniło, do rangi, wręcz, anielskiej.

***

Trzewia mi gniją, od środka chyba ten jad się dostał, niemoralność w świecie obłudy, niemoralność w świecie bezkarnym. O ile by rzeczywistość odrębną wykreować- problem zniknąłby wraz z eksplozją w głowie. Jedna za drugą eskaluje, do szału doprowadza- z bezsilności.

***

Kolejna eksplozja.

***

Maskę ściągnij, rozpoznałam w Tobie Siebie, do bólu przypominasz mi moje odruchy.

Do wymiotów mnie Twoje położenie doprowadza.

Na przestrzeni dni nic nie zwiastuje poprawy sytuacji.

***

Oderwij oczy rozmarzone od nieistniejącego miejsca. Niebieskie drzewa nigdy nie zakwitną, słowa nigdy nie przybiorą wyglądu energii naszych umysłów. Zaburzona rzeczywistość i ukrywanie nierozłącznych dłoni pod kolanami, w miejscach zaciemnionych i niedostępnych, a jednak tak wystawionych na społeczną szykanę.
Piękne przepięcie psychiczne, napięcie szyi utrzymującej cały ciężar sytuacji, która przecież w powietrzu wiruje, która zaczęła królować, która każe się zatracać.

***

Trudność w poradzeniu sobie z kolejną falą uderzeniową po eksplozji.

sobota, 7 listopada 2015

Nie mogę Ci o tym powiedzieć.

W trzech ciałach mi się objawiasz, trzech twarzach i wielokrotności skojarzeń.

I. 
najstarszą historią jesteś, pisaną piórem obojętności.
Obraz Twój mi ewoluował w dłoniach. Sama się do tego przyczyniłam.
Sztywne ramy zasad wydają się naginać, gdy tylko nasze ciała znajdują się bliżej siebie.
Na wodzy trzymam uprząż, trzymam słowa i język. Wyobrażenia moje kształtuje myśl, którą się brzydzę (ale czy nie jest to jedynie reakcja upozorowana..?)
Uszczęśliwiłeś mnie, powiedziałam wiele słów. Pomimo to, niewyrażone zostały najskrytsze instynkty. Nie mogę Ci o tym powiedzieć, nie zrozumiałbyś.

II. 
świeższą historią jesteś, pisaną piórem nasączonym agresji i nienawiści atramentem.
Jako sprawa niedokończona jawiłeś mi się z aureolą nad głowa; jako prywatna świętość, która opuściła mój wymiar.
Z biegiem czasu i słów mogę to wszytko podważyć, lecz pomimo to sprawa się nie ułatwia. Ciemięży mnie w głębokim oddechu. Instynkt daje nadzieję, której- racjonalizując- nie chce.
Nie mogę Ci o tym powiedzieć, nie zrozumiałbyś.

II. 
najświeższą historią jesteś, pisaną piórem zaczerwienionym, nieśmiałym i pasywnie wulgarnym.
Jedynie obraz, nic więcej. Z rzeczywistością tworzy dysonans. NmCotp.



***


"It's what I mean, not what I say "

Rzuca mnie o podłogę, moimi własnymi dłońmi mi włosy wyrywa, usta moje na kształt słów niegodziwych wykrzywia..
A to tylko czysta biologia.


piątek, 30 października 2015

Lateksowy umysł.

(m)  W głowie mi szeleści. Dźwięk roztrząsa bezgraniczną powódź. Piszczy mi w uszach.
Nie mogę się oderwać, sumienie mam czarne i czyste, oddech spokojny i umysł pełen zapachów.
Ukołysz biodra swoje, rozpocznij grę o sumie zerowej;
będę Starotestamentowym Bogiem; będę sadystą.

Chcę, abyś się krępowała. Chcę Cię krępować. Chcę, abyś skrępowana mogła życie mi wyśpiewać, erekcje podtrzymać, sumienie wypłakać. Bądź mi, zachowaj myśli swoje, cichym jęczeniem wymaluj mi płomień.
Łechcę Cię, nie chce Cię; sponiewierać, tylko słowa składać i spektakl oglądać.
Graj, tańcz i wpływ wywieraj, szmatława scena trawi Twoje nieogolone nogi. Wymiociną jesteś, Adama.

Nikt nie będzie Cie karał za bezpruderyjne myśli ani za szklankę do połowy pełną- mlekiem zmyj grzech i opatrz opatrzności okiem łono. Niecenzuralne wyznanie Jemu pozostaw.
Mnie ułaskaw, czymże winny jestem tych Lucyferycznych spazmów?
Sadomasochistyczny obrzęd rozlewa mi dźwięki w głowie. Najwyższy szepce mi do ucha swe grzechy, czas wybudzić ukrytą rządzę.
Budzę się roztrzęsiony w jej piersiach, skulony w jej łonie, nagi w jej oczach, bezbronny w jej słowie.


O Pani...


*** 

*wzdycha*  Turlam się z jednego na drugi koniec dnia, stosy kartek tną moje ręce, tańczę do muzyki i udaję, że zapomniałam.
Cisza zapowiada burzę, w tym wypadku narastam wraz z chmurami burzowymi do rozmiarów gargantuicznych i kurczę się w jego obecności.
Jestem szczęśliwą, małą kreaturą, która rozerwana jest na wszystkie wspomnienia tego życia.

środa, 28 października 2015

nijakie.

Nie mogę rozpocząć tego poranka. Kręcę się w martwym punkcie, pełna dosłownie niczego. Chce już wyruszyć i być na miejscu, nie chce mi się tych wszystkich części korpusu do kupy składać.

Niesamowite jest to, jak bardzo wyobrażenia mogą mijać się z rzeczywistością- można żyć wyobrażeniem latami. Latami pełnymi stresu, strachu i.. nadziei (?)
A wystarczy twarzą w twarz Lilith* katolikowi postawić, by obumarły wszelakie kolce cierniowe.
Przepięknie jest patrzeć w swoje wolne i rozradowane oczy.

Póki co cel uśpiony, wzrok mój czujny, mechanizm obojętny. Nie chcę podejmować się kolejnych prób. Oddaję się Fortunie.

Śmieję się w głos.



krótki komentarz polityczny:

KORWiN > PO > PiS
Wiem, że jest teraz moda na wyzywanie PO, ale niestety- wybrałabym ich, niż PiS.
Jedną z najważniejszych dla mnie kwestii w polityce jest to, aby odciąć kościół od WSZYSTKIEGO. Absurdem dla mnie jest to, że ktoś może zastanawiać się, czy kościół powinien mieć czynny udział w polityce, czy też nie. Pomysłu PiSu na wprowadzenie kleru na sejm już nie skomentuję. ( już nie wspomnę o tym, że chrześcijaństwo nie jest naszą rodzimą wiarą, zostaliśmy zmuszeni do niej, jak teraz Islamiści próbują zmusić do swojej )
Przeraża mnie wizja samodzielnych rządów PiSu, co przekłada się na zniesienie ustawy o dopuszczalnej aborcji w określonych sytuacjach, o in vitro, itd.
Wolałabym być po prostu okradana, aniżeli okradana i zmuszana szanowania poglądów fanatycznych oszołomów.
PS: serio Liroy dostał się do sejmu? "wysoka izbo, jebać mi się chce" ?
übermenschen > wyborcy PiSu i Kukiza 
A jeśli chodzi o Pana Janusza.. już za 4 lata, już za 4 lata..





Lilith*- jeśli uważasz się za katolika i twierdzisz, że pierwszą kobietą na ziemi była Ewa, to gratuluję XD

wtorek, 20 października 2015

Czuję, że teraz mogę, że teraz muszę!

Od początku sesji z tego miesiąca:

,,I na co mi to było? Teraz stopy mam mokre; i sny
Rozlazłym westchnieniem ukazuje mi się Twe szczęście.
Zazdroszczę im- całej trójce.
Zazdroszczę twarzy i widziadeł kolorowych, które zdają się budować ich duszę.
Jej jednej- jego zazdroszczę.
I ją właśnie w wyparciu utopię.
Nowym startem mi jest; otaczam się słowem zrozumiałym, a świeżym, jak kwiat jej, na który oślizgły  podarunek składam co noc.
Daj utonąć myślom, nie pozwól by wspomnienie o nim zmąciło sen spokojny..
A jednak wznoszę się ponad rozum i, jako locha parszywa, celebruję rozlew gówna w mojej głowie.
Przecież to nie nowa dla mnie myśl- on drąży bez końca każdy dzień od X lat. "

__

Teraz:

Nie wiem czy jestem w stanie myśli poskładać, wciąż tańczę i krzyczę bez końca:
"Emocje! W końcu prawdziwe! "
Dławię się brakiem moralności (jakotakim), choć całość nieczystości tylko w mojej głowie siedzi.

_____

Zaprowadzę Cię tam. Źdźbła delikatny sukienki mej materiał skaleczą, słowem nie uleczysz, lecz myślą. Błękit rozleje gałki oczne, m. w. b. 

__________________

Jutro:
Koronkowa maska będzie pasować do kabaretek i czerwonych ust.

niedziela, 20 września 2015

Wydarzenia na wielowymiarowej przestrzeni międzyplanetarnej.

Dziwnie jest mi stwierdzić, że kocham upływający czas. A jednak taka myśl towarzyszy uporządkowywaniu spraw, które już prawie są, a wczoraj były niewyobrażalne. Kilkumiesięczne spięcie wnętrzności w końcu odpuściło, wewnętrzny dialog wszedł na wyższy, niebezpieczny poziom, co daje złudne uczucie czystości i klarowności myśli. Planuję w przód, powoli rozmieszczam wydarzenia na wielowymiarowej przestrzeni międzyplanetarnej. Chcę się tym zajmować- pomimo świadomości o istnieniu złowrogiej i nieprzewidywalnej Fortuny- ale od czego jest Tarot?


Jest pewna kwestia, która ciągnie mnie w dół. Niesamowitym jest to, że jest ona jednocześnie motywacją do wejścia na sam szczyt. To będzie niesamowite.

Nie lubię, kiedy zachowujesz się dziecinnie. Nie rozumiesz moich słów i intencji. Może to kwestia wyparcia w Twojej głowie- niemniej jednak jestem zawiedziona. Łapię się żałosnych słów- byleby tylko cokolwiek.


TAK PO LUDZKU:


  • Znaleźliśmy mieszkanie! Znajduje się ono w  apartamentowcu, 25 minut od centrum, a cena jest niższa, niż za rudery w samym centrum- czyli 1450zł ze wszystkim! Ma piekarnik (co jest wyjątkiem nawet w mieszkaniach za 1600zł.). Ma wielki taras z automatycznymi, elektrycznymi roletami. I wideofon !!!1!1 W środę podpisujemy umowę.










  • Mam już Bezę! Przyjechała do mnie 03.09. z Łodzi. Jest małą, słodką, spokojną i lekko strachliwą kuleczką! Aktualnie planuję zakup dużo większej klatki. Zdradzę również, że mamy zarezerwowaną świnkę do Adopcji  w Stowarzyszeniu Pomocy Świnkom Morskim :)

    Beza Z Puchatej Zagrody:

     


  • Czekam na ogłoszenie planu zajęć na mojej uczelni. Zaczynam studia już za 11 dni!



To wszystko.
Dorzucam gratis jakieś pierdoły, które zaczęłam ostatnio pisać i nie skończylam:







Dopadają mnie irracjonalne dźwięki. Kołem czas zatacza pogoń za czymś wyższym. Idiotyzm.
Kto by pomyślał, że trwać to będzie w nieskończoność ? Nikt nie lubi niezałatwionych spraw.

Stres wyżera mi trzewia. Sępy przyglądają się nagości mego ciała, wykorzystują każde najmniejsze drgnienie jego i strach. Nie naprawisz ust, które bredzą o przyszłym jutrze; skąpane są złotem eldorado, kuszą i wonną rosą przenoszą na drugi brzeg. Dłoń nie zdąży wydrążyć brzytw, w tafli błękitu rozpuści się dusza.

Obawiam się każdego braku słowa. Ciszą mi jesteś, bezosobowym elementem życia, nieistniejącym aktorem, marą. Przyjdźże, ukołysz zmysły, wybłagaj swojego Boga o orgazm dla mnie. Bóg tych dookoła nie lubi, kiedy czuje się kobietą.

sobota, 22 sierpnia 2015

Nihil fit sine causa.

Rozczepiono mnie między słowa niewymówione, a te, które wciąż czekają na akceptacje moderatora, zwanego Bogiem. Syn jego wpełzł mi w rdzeń kręgowy i nie pozwala wstać mi z łóżka. 


Tęsknie za każdym, rzygam wybrańcami. Chce kontrolować czas i swoje sumienie.


Martwię się o Twoje postrzeganie rzeczywistości. Czy nie przepuszczasz przez palce najważniejszych aspektów, które poruszam w każdej przypowieści. Czy oczy Twoje nie dymią prozaicznym "nie warto" .
Zatrzymaj oddech. 

Spoglądam na obraz możliwości- umysł mój kreuje zaledwie marną część z nich. Dzieła swe niedokończone jako podżegacz stosuje. Męczy mnie to, dławi mnie codzienność i odlecieć się staram. Dajcie mi czas, rozkwitnę. Rozbudzi się ta część mnie, która w uśpieniu od setek lat czeka. Rozbudzi się ta część mnie, która  powoduje ból.



*śmiech*
Nie jestem w stanie opisać tego, co czuje. Nie miałam tak od bardzo, bardzo dawna. Najcudowniejsze jest to, że ten stan się utrzymuje! Oby to nigdy sie nie zmieniło, daje mi to ogromne szczęście.



Tak Po Ludzku:
  • Te wakacje są zbyt długie. Mogłyby trwać 2-3 msc, ale nie 4. 
  • To już rok związku z Mateuszem! *niewyobrażalniewielkaradość*
  • Jeszcze tydzień czasu do umawiania transportu dla Bezy!
  • zdałam wewnętrzny egzamin teoretyczny na prawo jazdy
  • nic. 

piątek, 14 sierpnia 2015

Przeciekasz.

Alarm, salutujcie sztandarem, w niebiosa skroń upodlona, powstańcie.
Modlitwą kolana oprósz, grafitowe powieki wyrzekną się uzurpatora

łzawe, rozedrgane zaśpiewają prawdę- kiedy skona.


Pojemniczek. Naczynie połączone ( z delikatnie zaklejonym łączeniem)
Ktoś znalazł go chyba w Austrii. Nie wiem, czy w Austrii czy w Rosji, ale na pewno po II wojnie światowej.
Ktoś zalał go smołą, dosypał trochę potłuczonego szkła i wyrzucił. Nimfy wodne bawiły się nim, najwyraźniej kilka wieków, śpiewem wypolerowały wnętrze.
Teraz banał je rozpieszcza, sączy jadem brzegi. Ropniem obrzydliwym przełyku, refluksem, skazą białkową, tourettem.

Czas mnie trawi, mięsem jestem, fermentuję w żyłach i w rozkoszy. Zapuszczam korzenie w Tobie.


Nieograniczona i nieokiełznana jest rozpiętość mojej prawej półkuli.
Podwzgórze mięsiste, mięsistość obopólną wyznacza reakcją pilomotoryczną.
W rozwianej chuście bez dna i z kolorytem barw się unoszę. Smuci mnie ziemia i metalowa rama łóżka, smuci mnie jego smutne ciało. Smuci mnie oddech.



Teleportuję się do innej osi czasu.




Po ludzku:
Pod koniec sierpnia/na początku września przyjedzie do mnie to oto maleństwo:



Nazywa się Beza i na dzień dzisiejszy ma 13 dni. 






wtorek, 4 sierpnia 2015

Woodstock- absurdy i ZAMKNIJ SIĘ ( tak po ludzku )

na wstępie zaznaczę- wood jest zajebisty.



-Filip, gdzie rozbiliście? 
-Przy wiosce Kryszny
-Jak to? Mówiłam, żeby rozbić się za wioską Lecha!


Po godzinnej drodze z auta rzuciliśmy plecaki na ziemie. Okolica, w której miałam się rozbić sprawiła, że moja twarz zaczęła dziwnie mutować na kształt łysego, wkurwionego dresa, który mógłby się przyczepić do wszystkiego. Czepiałam się- do tego, że nasze miejsce jest przy samej drodze, że już ktoś leje na drzewo obok i prawie obsikuje nas. Przypierdoliłam się nawet do każdej leżącej w lesie szyszki. Starałam się nie być w tym wszystkim głupią cipą (choć pewnie były momenty, gdy tak brzmiałam)
Jak się okazało- moje przeczucia co do tego miejsca były trafne.


Zaczęło się niewinnie- po powrocie z Tesco znaleźliśmy obce buty przed namiotem. Nie należały ani do Mateusza i mnie, ani do Filipa i jego koleżanki.
W namiocie - rozerwany worek z bułkami i brak kilku sztuk.
W sumie.. ktoś był głodny, nic innego nie zabrał. Fakt, że moje ciuchy były rozgrzebane pominę (  w tym bielizna na środku (;___; )
Już poczułam się zagrożona. Unosząc się na pozytywnej energii Mateusza postanowiłam się nie przejmować.
Jako że Filip i Natalia spali, nie chcąc ich budzić, zdecydowaliśmy się zostać w tym miejscu.


2:40
Dzwoni telefon- nietrzeźwy znajomy
"miałeś dzwonić 4h temu, daj mi spokój" - odrzuciłam połączenie.




ok. 3:45 
-KURWA MATEUSZ DLACZEGO NASZ NAMIOT JEST OTWARTY


-NIE WIEM
-KURWA NIE MA TWOJEJ TORBY

-CO KURWA
-JA PIERDOLE I MOJEGO TELEFONU


Cóż. Spanie z głową przy wyjściu i pistolet do samoobrony przy sobie nam nie pomogły.

FunFact: przed namiotem znaleźliśmy kolejną parę obcych butów- tym razem białe najki.



Torba Mateusza się znalazła. Była rozwalona z porozrzucanymi wszędzie rzeczami
- zginął papier toaletowy, worki na śmieci, latarka i stalowa obrączka z jakże głupio-cipowato-paulocoelho'owym "na zawsze Twoja" po łacinie ( nie, nie ode mnie XD )




Rano zorientowałam się również, że nie mam aparatu. Cyfrówka z dostępem do neta i portali społecznościowych- hmm.



Okazało się, że jesteśmy około 30 zgłoszeniem tej nocy z okolicy wioski Kryszny.
Pocieszał mnie fakt, że mieliśmy dokumenty i pieniądze, w przeciwieństwie do czekającej godzinę dziewczyny, którą spotkaliśmy pod komisariatem polowym- obudziło ją w nocy wyszarpywanie jej nerki, którą przytulała przez sen i w której miała pieniądze, telefon, dokumenty i bilet na powrót.
Te same skurwysyny ukradły niechodzącemu facetowi wózek inwalidzki.

Ciekawe czy inni też znajdywali przed namiotami obce buty?
Może ktoś uznał, że się ze mną wymieni?






,,Wiecie co? Pewien chłopak zgubił telefon. Poszedł do biura rzeczy znalezionych. Znalazł go tam! A wiecie czemu? Bo właśnie tacy ludzie są na Woodstocku! Dobrzy i uczciwi!"

Stałam tak przed tabunem brudnych lemingów i czując moją lekką od skradzionych rzeczy nerkę, wyobrażałam sobie, jak skręcam Owsiakowi kark. 
Właściwie to samo uczucie towarzyszyło mi za każdym razem, gdy słyszałam nawoływania ze sceny do podjęcia "najważniejszej decyzji w naszym życiu" (szybko! to ostatnia szansa!) czyli przejścia na wegetarianizm lub weganizm. 





Taplam się jak lemingi w błocie we wspomnieniu przepychania się przez tłumy nastoletnich idiotów i podstarzałych pijaków, którzy zmarnowali życie. Przepychania się by posłuchać o pokoju, wolności, radości i ogólnego pozytywu. 


Nie zapomnę wspomnieć o wysypie pewnego gatunku- tzw. głupich cip. Rozpoznać je można było po koszulkach ramones z h&m i wiankach na głowie typu Opener Florence 2014(13?)




PODSUMOWANIE:

znów było zajebiście !
gorzej, niż rok temu- ale to też ze względu na pogodę.
Pierwszy dzień zabarwił resztę dni na lekko szarawy odcień, ale kolorowaliśmy, jak tylko dało radę!

MINUSY:
- kradzież
- pył
- smarkanie na czarno
XD




Tak oto kończę tą ludzką, zwykłą notkę.





FunFact2: ten wypadek na s3 to ludzie z Antify



środa, 15 lipca 2015

Jeszcze trochę.

W końcu czuję lipiec.
Uświadomiłam to sobie 40 sekund temu. A czuję go od dzisiejszego poranka.
Jestem obca, przemyślana i głodna. Mam w sobie energię i zapał, emocje i wewnętrzną harmonię. (której tak bardzo nie chcesz się uczyć)
Jest nów, a ja działam zupełnie odwrotnie do wskazówek zegara.
Tylko martwi mnie parę spraw, a pare osobliwości - śmieszy.



O ile większość spraw została załatwiona w wyznaczonym przeze mnie terminie, o tyle (najważniejsza chyba) kwestia żyje poza moją kontrolą. Uważam, że powinny poinformować mnie o jej śmierci. Zresztą- nie tylko mnie, ale i wszystkich, którzy tak na nią liczyli.
Uspokoiłam się w tym czekaniu. Chociaż tak bardzo chciałabym już nie musieć.




Sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Dzień moich urodzin będzie dniem rozpoczęcia studiów na Uniwersytecie SWPS. (jestem najszczęśliwsza na świecie)




"Nigdy nie założę facebooka! *mija sporo czasu*
My nie zniżamy się do tego poziomu!
Fakt, używam facebooka!
Fakt, używam instagrama!
Ale robię to  i r o n i c z n i e ! "



... brzydzę się takimi jak wy.
Przekrój tej sytuacji jest jedynie puentą ogółu waszego fałszu,
idiotycznego wywyższania się i poczucia "lepszej" inności. 





Szklaną kulą zatracam się w słowach. W pogoni nerwów, tętencie impulsów..






Za chwile muszę wyjść z domu. 

wtorek, 7 lipca 2015

,,Przepraszam serdecznie, ale chyba się Pani sypie"

Melodią mgieł nocych tętni zew w moich żyłach.
 Chce głowę złożyć, 
na chwilę duszę pod wizual schować, 
oddać się.. 
Blokadą ruminacje, tłoczące oliwę pod powieki.
 Topię się w obrazach, smakach, wszystkich zmysłach.. 
Do chwili, gdy skurcz mimowolny wyrwie mnie z błogostanu 
i rozpocznie się wyścig o zdrowy rozsądek. 


"przecież nie pierwszy raz skaczę po tych skałach"
Musisz na mnie poczekać. Błagam, poczekaj na mnie. To tylko brak umiejętności wszystkiego spowalnia mnie do tego tempa. Ostrożnie, nawet nie próbuj mi pomagać. Gdy spadne- chce oddać sie otchłani z największą godnością.
Poci mi się ciało i nie mogę utrzymać równowagi. Ile lat trwa  moja podróż?
Nie wiem, czy nadal jesteś tam na dole i czy czekasz. Wybrałam inną drogę.

Wbiegłam do wypełnionego parą autobusu.
Było cicho, pare znajomych twarzy, które nie wyrażały N I C.
Dlatego też twarze te nie są mi bliskie.
Krótka wymiana zdań, szybka pozytywna opowieść z moich ust (i tak w nią nie uwierzyły), pare formułek grzecznościowych i stacja.

Znów przewija się ona- jedyna bliska, od której stronię jak tylko mogę. Chce iluzją żyć tej relacji- gdybym nadal oczekiwała czegokolwiek, już dawno straciłabyś wartość.
Nie wiem, co robiłaś obok mnie. Nie wiem, z kim byłaś i czego oczekiwałaś. Nie wiem też, czemu pojawiasz się tu po raz kolejny. Chyba wszystko w tym świecie stanęło na głowie.


Nie byłabym przerażona jego obecnością- jestem przerażona towarzyszącej jego obecności mutacji innych osób. Przed samą sobą stwierdzam, że jest to niepoprawne- przed każdym innym, że smutne.
Zbyt krótka i emocjonalna historia łączy nasze wcielenia, bym mogła zamknąć rozdział.
Powracasz co czas jakiś i nie pozwalasz mi oddychać.
Tryptyk liryczny tworzyłam ponad rok temu. Może warto stworzyć kolejny?
Idiotą jesteś, nikim więcej. I jedynie
"alergenem nieznośnym"
"w obrazie i wydźwięku"
"w przeszłości"



Rozchylam emocje w swojej szklanej kuli. 



i tyle.







PS: dostałam sie na jedną z dwóch uczelni.

sobota, 4 lipca 2015

Nic.

Nowe słońce otula moją planetę, gdy pomyślę, że może właśnie w tym momencie przychodzisz na świat.





Od pierwszego postu ciągle przewija się jeden temat. 
Właściwie przewija się on od pierwszego mojego oddechu ziemskim powietrzem.
Między jednym a drugim <<Niepewne daty wyznaczam.>> i wciąż, i dlaczego, i bez końca...

Aktualnie wyznaczone daty są w miare pewne. Ich zakres to maksymalnie cztery dni. (a w tych "istotniejszych"- z punktu widzenia świata- kwestiach- maksymalnie dwa dni.)



Tak po ludzku. v2.  :
Pomimo tego, że tylko jeden wynik był taki, jak przewidywałam, a pozostała reszta była zazwyczaj troche niższa od oczekiwanych, jestem zadowolona.
Cieszy mnie głównie fakt niżu demograficznego, dużej ilości oblanych matur i ogólnych, złych wyników maturzystów. (czy to świadczy o tym, że jestem złym człowiekiem?)




Nie wiem ile babeczek zmieści sie w budyniu (lub na odwrót), lecz mimo wdzięczności jestem  onieśmielona i czuje się jak żebrzący pies. Chyba nic nie mogę na to poradzić.
Oby wynieść z dnia jutrzejszego jak najwięcej. Czy będzie to dziwne, gdy będę notować każde słowo? 




Nie potrzebuje nikogo więcej, to niesamowite. 
Każdoosobowy byt wypełniał mnie niedosytem doznań interpersonalnych, 
a ty.. wypełniasz mnie przepychem emocji, uczuć i barw, 
które obrzydliwie wręcz kreują rzeczywistość. 
Wróć się te 700km w przeszłość. We mnie.




Czekam, między czasem , słowem Twoim i rozczarowaniem. Karty na stół stawiam i rozpadam się w myśli, na kartce przelanej. 


ŚM- ok. 4 dni.
WS- 5-6 dni.
WUW- 8dni.
wszystko inne- czas  j e s z c z e  nieokreślony. 





Nie mogę Cię przeżyć. Ani nawet przeżuć.
Utkwiłeś mi w gardle ością pełną rtęci
"w obrazie, wydźwięku"
Brzozo moja!
Ileż bym oddała, aby Ci Łeb upierdolić !





dobranoc :*

niedziela, 28 czerwca 2015

Tak po ludzku.

Jutro o godzinie 7 rozpocznie się wyścig. Z samego rana o zdrowie, wieczorem o przyszłość. Jestem zestresowana. Nie wydaje mi się jednak, że to właśnie to jest powodem mojej delikatnej arytmii serca. Czekanie nie pozwala mi na spokój w czasie nie notowania kolejnych podpunktów w nowym dzienniku. Nawet wykreślenie kolejnych godzin wyjeżdżonych w ramach prawa jazdy jest stresujące. 


Banał, który banalny może nie być.
Nie chcę iść na antropologie czy pedagogikę, tylko po to by umieścić swoją dupe z dala od domu lub by nie czuć się gorzej od moich studiujących znajomych. Od paru lat mam wyznaczony cel i nie widzę innej drogi, którą mogłabym iść w przyszłości. 

Ale czy Pani Grażyna lub czy Pan Janusz uznają, że moje 15 nawiązań kulturowych ( kontekst to zbyt dużo powiedziane) w wypracowaniu na rozszerzonym języku polskim będą wystarczające by przyznać mi minimum 80%? 
Idiotyzm maturalny mierzi mnie od dłuższego czasu. 


"Bardzo dobre wypracowanie, Martyno, ale nie na maturę. 

Musisz być mniej.. artystyczna."



Aktualnie otaczający mnie świat wydaje się być irracjonalny(z mojego punktu widzenia). Robię codzienne, znane mi czynności, które większość ludzi na ziemi robi co jakiś czas, jak nie codziennie. Dla mnie są one tak wyjątkowe, że wspomnienie ich jest jak dość dawno oglądany film lub opowieść aojdy.


Czekam.

PS: niech wam Bóg kłamstwa błogosławi


środa, 17 czerwca 2015

Luźny przepływ myślowy. (Lepszy lub gorszy)


Ależ mnie skręca od środka, i dławi, i mierzi!
Kręcę się w miejscu bezsensownie. Jutro wrócę w tryb zmuszania się do wyjścia do ludzi.
Zepsutym twarzom rzucę wyzwanie, którego się nie podejmą- z obawy
z pychy przebrzydłej ; i dumy idiotycznej
A sama znów ruszę w kierunku zagłady tej świata,
której wzrok kreował mi każde pragnienie, a rzęsy jak słoneczne promienie, łechtały moje ego w najmniej oczekiwanych momentach.
Ach, jakże pijana była nadzieja, która na szczyt wulkanu mnie wyniosła- i serce moje oblewając lawą rozognioną szeptała mi ruminacyjnie "evviva l'arte!"
Szlag by to.




Nie ma już nikogo z was. Każdy w indywidualności butach ruszył w strone swojego słońca i z uśmiechem na twarzy (nie bacząc, że się sparzy) fortunę poklepał po ramieniu. 
W białych niciach pajęczych zawieszony oddech, skroń mą obitą w niebiosa wniosła,
toczę się bezimiennie, Ewy ciało muska naga rosa,
myśli mych słucha- rumieńcem oblewa
czasem i brwi marszczy w gniewie- potem wybacza.
Słyszę jak śpiewem donośnym wszystkie stwory woła
Bóg przed nią klęka*, zamknęły się wrota
nikt nie ma tam wejścia, dopóki nie skonam.




* - profanacja? 





pisane dnia następnego:


Strona, jak to strona. Tło niebieskie, dużo zdjęć. I kobiet. Kobiet dużo.
Ciuchami handlują, ciuchy wymieniają- w między czasie sprzeczki urządzają.
Bywają głupie, śmieszno-diotki, bywają agresywne, wrogo-bilki, 
bywają też całkiem normalne i miłe, bywają rzadko-ciółki.
Ja żem baba- jak to baba, pohandlować też że chciałam!
Ale wtem ko-bilek chmara, jak sie do mnie przy*ebała.. 
Jedna do mnie, że wymiana! Druga także - że by chciała!
A gdy w końcu się zgodziłam- brak kontaktu- jak to? ni ma ?
(boże, czemu pisze takie gówno )
Kontakt znowu przywróciłam, gdy w opiniach, tych ważniejszych
czerwień łapki mą wykręcić
sobie snadnie pozwoliłam - wtem wiadomość !
"Usuń. Żmija!"
Aktualnie po wymianach, szukam nadal kupców z dala.
Lecz dziś wieczór, ja-Martynka, tak trafiłam do kurnika:
rozwścieczone domostw-drobie, każda coś dziś każdej powie
wrzawa, gwar , Drogie Panie! Panie Drogie!


O co całe zamieszanie?  ( ehhh ) 
Krzyczą do mnie kwoki chórem (a za nimi inne sznurem)
że któraśtam ma ten sposób, by się pozbyć pryszczy z nosków
ale sposób ten  ohydny- MOCZ NA TWARZY?! NIGDY ! NIGDY !!1
westchłam* sobie, ja-Martynka
myśląc o tych, co w kurniku
urządzają wrzawę znikąd.
Bo czy takie obrzydliwe, gdy ktoś wciera w twarz uryne?
A tym bardziej, gdy powodem, nie jest pierwszy lepszy obłęd,
a medycznie, lek na trądzik!
myśląc tak, chcąc wejść w ten konflikt
i po stronie tych, co  mądrze, 


mówią że to jest normalny obrzęd
(gdy skuteczny- czemu nie?)
Jak swe rączki ułożyłam,
tak, by im nawypisywać
o tym fałszu i obłudzie,
który tworzą na afiszach
że wymioty, i że mdłości,
że panience nie wypada
że ohydztwa, że masakra !
tak też szybko je zabrałam,
bo jedyne co stworzyłam
było zdanie "chuj wam w dupy, głupie pizdy"
na tym niemy dyskurs 
zakończyłam. 


*westchłam- celowe. 




Wybaczcie mi to, co właśnie przeczytaliście.
Nie planuje raczej tego, co piszę i moje wpisy to luźne przepływy myślowe.
A że właśnie przed chwilą przeczytałam 7 stron forum na vinted.pl dot. leczenia trądziku moczem, stąd to rozpisanie.

 



PS: CZUJE SIĘ INWIGILOWANA (konkretne osoby)
ZAJMIJCIE SIE SWOIM ŻYCIEM 








środa, 10 czerwca 2015

W okularach 3D.

Bogate skurwysyny.


(błagam, chce do was dołączyć !)



Jesteście jedną z opcji. Tą lepszą i tą ewentualną. 



Wypukłość kartki dopiero mi płaszczyzna szkieł plastikowych tworzy. Góry marzeń z lodu stają przede mną i ogród przepiękny farbą rozlany.
Tylko cerber, co każdym łbem na inną kręci stronę, zastanawia się jeszcze, czy los potoczy się właściwie, aby mnie wpuścić.
Żyję tym snem, który i tak wyraźnych barw nie jest w stanie mi pokazać.



A co jeśli dręcząca mnie od dziecka wizja śmierci w wieku 23 lat się spełni?




Boję się białych wnętrz i tych 8,5tyś m², które wypełniałyby się ruminacjami w mgnieniu oka.
Boję się samotności ścian, wrogich spojrzeń, głupich ludzi i wyrachowania w ich oczach.
Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć  k o g o k o l w i e k .



Poczułam Cię przez moment. Ukazałeś mi się pustką w głowie i oddechem.
Istniejesz.
Istniejesz, wiem to.
Szukałam Cię, ale chyba to nie Twoja ranga.
Czy rozpoznam Cię stojącego na zielonej plamie?
Czy ty dostrzeżesz we mnie kogoś więcej? Tak od razu..?




Dobrze, że mam czym zająć sobie głowę, bo nie wytrzymałabym tej niewiedzy, odległego napięcia i niemożności szczegółowego zaplanowania dni w różowym notatniczku. 

niedziela, 7 czerwca 2015

about him.

Nie odczuwam uczuć wyższych (wiem, Pan B. mówił, że każde b. tak mówi)



Odczuwam najprawdopodobniej uczucia  g ł ę b s z e. Powierzchowne fascynacje od dawna są mi obce i, może to źle, ale żałośnie śmieszą mnie ich wyznania.
Nieprzerwany ciąg stabilnego szczęścia wypełnia każdą chwilę i każde szkło. Podniosłam się kalecząc stopy i wznosząc do góry dłonie.
Czuję proporcjonalność wszystkiego i wewnętrzną akceptację. Ruminacje zamieniły się w wewnętrzny dialog, w którym mądrości tak wiele. 



Słowa i gesty z nim dziele.
On przyczyną i skutkiem wszystkiego.



Nasza relacja to zdublowana historia o wkroczeniu na właściwą ścieżkę życia.
Jakie mieliśmy wcześniej szanse?
Zamknięci w klatkach, pilnowani przez szarych, głupich i brzydkich ludzi, których tak nie lubiliśmy jak  i nie szanowaliśmy, a którzy nie dawali nam nic, prócz zażenowania, smutku i poczucia marnowania życia.


Nie mam motyli w brzuchu  i nie chodzę zamyślona. Nie trzęsą mi się ręce i mogę spać po nocach - ale ,,przeżywam dni tak szczęśliwe, jakie Bóg chowa dla swoich świetych" bez Werterowskiej niedojrzałości.  


Nie chcę nic zmieniać, nie chcę i nie potrzebuję nic i nikogo więcej.


Każdą mniejszą relacje odbieram z uśmiechem na ustach, zwykle ironicznym i pełnym pożałowania.
Fakt, na swój sposób potrzebuje ich, ale jedynie do analitycznego kontrastu.

Wracam często do wspomnień
( ,,To JEST najromantyczniejsza historia świata!" )
i nieumiejętności opisania panującej między naszymi umysłami atmosfery.



Nie mam wyrzutów sumienia względem osób trzecich - to były najlepsze decyzje w moim życiu.



Nie chce nazywać tego miłością - to ocenie z biegiem lat.
...ale powiem, że to jedna z najintensywniejszych emocji, jakie czułam w swoim życiu.
A w kwestii relacji damsko-męskich - najsilniejsze uczucie.

Nie wiem, co będzie za pół roku, rok, trzy czy dziesięć lat- ale na chwilę obecną mogę powiedzieć, że chce, abyś towarzyszył mi w mojej podróży do końca. 





RIP 

25.09.2009 - 23.08.2014









PS: dziś mija dokładnie 5 lat od wypełnienia błękitnych ścian śmiercią.




piątek, 5 czerwca 2015

seks maszyna







Krwią się zalewa w mych skroniach; ta,  w której różnicy żadnej ludzkie oko nie dostrzeże
włos na czworo dzieląc, łagodnie swe usta oblizała i w tańcu jego portfel i duszę zabrała.


Jest między nami pewna dysfunkcja. Granica nie do przekroczenia. Iluzja.

Pomimo głośnego tłumu echa, jej seksualność się tak rozwleka, mówiąc kolokwialnie, jak skrzek żabi czy też, mówiąc wulgarnie, gówno człowiecze.

Co się odwlecze, to nie uciecze- myślą tą nogi rozchyliła, aparat wyciągnęła i.. uwieczniła.

Dla potomnych, dla potomków potomnych i każdego przypadkowego widza- co by uszczęśliwić może, uśmiech wywołać, do  p i o n u  przywołać.. 
Jej Świętej duszy brak wyznawców; takowi tylko Świątynie chcą zwiedzać.

Ostatnio, na krwi i kości festynie, bilety rozdawała. Och, jakże tłum rozentuzjazmowany chętny był brać ! I ze zwłok rozszarpanych człek w potrzebie zrobi użytek.
Lecz aktualnie jej ciało mężnie strzeżone- przez tego, co mógłby nie jedną mieć za żone. (choć prawda jest taka, że jedynie w znaczeniu biblijnym)
Za ich radość wypijmy ! Szczyderczym uśmiechem opatrzmy ich nędzę.


Zakładam nogę na nogę i w wypalanym żarze przewiduje powtórkę sytuacji.
Przyjdz do mnie i na kolanach wyczytaj mi swoje żałosne bazgroły pisane w środku nocy, gdy piłeś drogą wódkę (czym się tak idiotycznie szczycisz)




Kreuje tętno kurczenia jego źrenic. Zachwyca go słodycz wyciekająca z mych ust. Spowiedź.
Kurczy się w mojej dłoni, dławi się moim paznokciem, rozbudza się moim wzrokiem.. Lecz jaki jest przy tym szczęśliwy!
Rozkosznie niewinność w jego oczach odgrywam- aż cały się poci i drży w świadomości docelowego miejsca mojego powrotu. 

Zależnie od niego kreację przybieram- i tłoczę się rytmicznie w materiale gry słownej.
Podoba mu się, zakochuje się w geście, uwielbia Bóstwo.
Na tym przystaje.
Nie wypełniam żądań ciała, nie wypełniam żądań materialnych.


Pozwalam na permanentną rozkosz i odchodzę. 
Czasem tylko, gdy wróce.. ogień na nowo ożywiam. 
Lecz jak szybko znikam, tak szybko studzę




bowiem zła nie jestem
jedynie złem podsycona
bo w grzechu zrodzona
ma fobia.  




... 

Blog Matrunne. Kilkadziesiąt sekund później.

wtorek, 2 czerwca 2015

Niepewne daty wyznaczam.

Niepewne daty wyznaczam, by jakkolwiek swój oddech na losach świata zahaczyć.
Rozrywam kolejną porcję płótna, które w hołdzie artyście złożone, i bazgrząc w różowym zeszycie 'niezbędne informacje' oszukuje samą siebie, ze nad tym panuję.
Wielu rzeczy nie jestem w stanie, a tym bardziej nie jestem, gdy w bezsensie zawieszona czekam na skinienie Twoje, co punkt odniesienia ma jakiś wyznaczyć. 

Nie tęsknie wcale za życiem przeszłym, nie płoszy mnie wizja świata bez nich, jednak czasem odrywa się od wyuczonego racjonalizmu chęć skontaktowania się z nimi. Bezstresowo ten etap przebiega, zwieńczony tańcem ćmy od lampy spalonej, który niczym innym jak tylko radością dla mojego SuperE bywa.



Gra warta świeczki rozgrywa się nie na naszych oczach, ale w nas samych. Zachodząca, katastrofalna rewolucja doprowadzi do zagłady obłędu, obsesyjności-kompulsyjności, złorzeczenia  i utrapienia. 
(O ile miecz ku górze wzniesiony w towarzystwie okrzyku może być jedynie zachętą, o tyle miecz wbity w trzewia jego pierworodnego i okrzyk żony jego jest już sygnałem do startu.)

Niezależne ode mnie jest wykonanie któregokolwiek z dwóch planów. Dwie ścieżki, wybór którejkolwiek zależny od finansów.
Chciałabym wiedzieć i mieć pewne c o k o l w i e k .


Rozbawiona jej brzydotą, roztańczyła się w duchu
brzydka spłoniła się nagle i jeszcze bardziej zbrzydła
Nieudolne jej próby do Venus przyrównania
w ruch wpędzają spojówki rozwarstwione
dumę o trzy soczyste jabłka podnosząc



Ach, męczę się w tej bezdennej otchłani, która zalewa każdą wolną przestrzeń mojego czasu.
Bezsensem jest to zawieszenie i trwanie, choć tak wielu ludzi tego zazdrości.
Tryb życia powinien być zupełnie inny.
Chyba całe moje życie skupiać się będzie na wiecznym czekaniu
i tej niepewności, którą zbyt pewnie w różowym dzienniku kreślę.




środa, 27 maja 2015

Wyczekiwane.

Siedzę i bez pamięci w znudzeniu się kurczę. Pierwszy dzień zawsze taki jest.
Fizycznie czuje się źle, psychicznie czuje się gotowa. Wiem, czego mam się nie spodziewać i znam najbardziej oczekiwane spojrzenia tych dni.

Słowami płyną w mojej głowie, a w wydźwięku o spazm przyprawiają. Mdł-o-brzydliwe  kreatury XXI wieku, które hostię z ust diabła przyjmują. Nie wstydzą się i krzyczą gorliwie w swe organy fałszywe. Odciąć się chce.

Odcinam się w zeszloroczna falę, która jednak okazala się nie być jedynie iluzja. Trwa do dziś i podmywa żrące węgle mojej twarzy. Co to za stan ?

Będę tańczyć w kolorach i lykac dźwięk. To moje ulubione zajęcie. I tak całe życie.

piątek, 22 maja 2015

Zostaw chociaż.


Kłaniam się nisko tym, co tu zawitali.




Staram się tak gest swój, słowo i wzrok malować, aby szczur do odpowiedniej dotarł klatki. Najbliższe wydarzenia mogą być jednym wielkim show, w którym marionetki biją się o główną rolę.
Jednak wszystko jest z góry ustalone. Ona czuwa.


Ten tydzień miał być tym tygodniem. W podsumowaniu ruminacji słychać jedynie brzęczenie spełnionej pesymistycznej wizji. Znów muszę czekać. Póki co toczą się myśli w kierunku spełnienia. Mam nadzieję, że jutrzejsza gala (a raczej to, co będzie się działo po niej) będzie wstępem do corocznego Festiwalu, na którym przecież jestem tak szczęśliwa.


Miód mnie upija, sekundę w koło zataczam
i w głowie mi krąży, i poci się,  kocha
ta chwila rozkoszna- nie dla mnie te słowa

każdego słuchacza oddechem uracza

-
lecz czas odpowiedni, i miejsce, i wzrok
znów ekstazą obleje pierś nago-owitą
w minie niewinnej wpłynę im głębiej
w następnym nazwą mnie modlitwą.




Zbyt wiele wcieleń mi przez kości przeleciało, bym mogła pozwolić sobie na nieopanowanie. Tym bardziej, że ten dreszcz, który przed sekundą do pionu moje drobne sutki postawił, upewnił mnie w tym doskonale.
Każda emocja związana z czekaniem jest tylko odmętem, który niekiedy na piedestał zwykłam wynosić. I niech one nie będą wyznacznikiem mnie samej. 




niedziela, 17 maja 2015

130.

Chciałam być pół roku w przód.
Minęło 5 miesięcy, 10 dni. 

                                                                                                    130 dni dokładnie.

Nie mogłam przewidzieć faktu nieumiejętności umieszczania chęci w ramach czasowych.
Okazuje się, że 6 miesięcy znaczyło "nie mniej niż 8".

Fuga dysocjacyjna rozmazuje mi wszystkie wspomnienia z theatrum mundi.



Nie jestem w stanie określić nic. 
Nie jestem w stanie wyjaśnić nic. 
Nie jestem w stanie namaścić. 


On jedyny pewny jest moich namaszczeń umiejętności, którymi skleić usta jego mogę spazmem z ambrozji nabytym, śluzem ich oczu zmęczonych, gniewem, co w zwojach wyryty.
Udręczenie ścieżkę na czole zmarszczonym rozpoczęło samotną, w szkle się potłukło, w łonie mym wyblakło. Mój błękit uczuć zawsze szukać będzie nowej przystani na swą rozległość.
I on jedynie, bezbożny towarzysz, dąc w mój skalp wydrążony, użalać się nad tym zanosi(na płacz). 

Testosteron mi w papierowych dłoniach się sączy; wlej mi go w krtań, zaśpiewam "veni, vidi, Deus vicit". 
Utonę w myśl niespokojną. W bez-Tobie. 


Stawiając kolejny krok, cofnąwszy się między dwoma z bibuły ścianami, ptak mi nadleciał niepokorny i słowem zgorzkniałym uraczył. Zrywając nowiu poświatę, w fazę kurczenia wkroczyłam, i kurczę się w tempie Alicji, kurczę się gargantuicznie, kurczę się niebotycznie. 
Zamknęła mnie znowu w czarnym pokoju, wypija mi słowa, wypija mój grzech.
I dąży bez końca do ukatrupienia, i krąży na scenie wystawiając lęk. 



Dawno nie pisałam, rzygam  na klawiaturę bawiąc się słowem i mijając się z celem.



Krążąc i w koło, i w koło, i w koło, bezsensem kreślę polisyndeton.
Na chwilową zabawę ID pozwoliłam, lecz S-E do porządku mnie przywołuje. Dziękuję.

Wybaczcie barokowość, też jej nie lubię.



środa, 7 stycznia 2015

Kilkadziesiąt sekund później.

I głowy spokojnie znużyć nie mogę, a kiedy znużę, już myśli mi się roją liczebne.

Faktycznie. Jest lepiej. Myśli nie odbijają się od ścian i nie uderzają z impetem w umysł zmęczony bezdechem conocnym.

Nie chcę Cię słuchać, tworze sztucznie szlachetny. Sztucznie dostojny i obyty. Dość mam słów wyniosłych i poprawnych społecznie. Rzucam Ci w twarz spojrzeniem pełnym niekonwencjonalnych  zapędów i nucąc pod nosem "gówno" przyspieszam czas.

W kim jest problem?
Wytrzymać nie mogę, gotuje się, ale słuchać przestać nie potrafię. Z grzeczności, szacunku, bo przecież z reguły i z wnętrza dobra jestem.
A jednak epizody chronicznych wystrzałów myślowych pchają mnie w rozmowne ramiona innych ludzi.
Jest mi zbyt gorąco. Zbyt parno, duszno i ciasno. Pora roku zatraca mnie w sobie i jeszcze mniejszym znaczeniem dla tego świata jestem. Dym wypuszczam z najszczerszą obojętnością, choć one widzą jak mój wzrok błędnie błądzi tam, gdzie zawsze krytycznie oceniane to było.

Czuję, jak z każdym dniem wraca do mnie. Wraca z obrzydliwie szyderczym uśmiechem wyrażającym zjadliwość diabelską. Przycisk wielkości ziarnka grochu jest właśnie naciskany. Nie będzie wybuchu- wręcz przeciwnie! Pole rażenia obejmie jedynie układ nagrody i umiejętność racjonalizowania rzeczywistości.
Zabierz mnie, zamilcz mnie. Niech czynem się stanie moja obietnica.

I tak od niepamiętnych czasów.

Stęchłe powietrze uderza rytmicznie w umysł, który proporcjonalnie do mijających godzin rozjaśnia się coraz bardziej. Za 5 godzin zwlokę obło-kobiece ciało i po paru dniach w końcu wyjdę poza cztery ściany pokoju zawalonego milionem niepotrzebnych rzeczy. Futrzaste stworzenie ma sny kolorowsze i spokojniejsze ode mnie, Ci dwoje za ścianą już od paru miesięcy śpią nie bacząc na zarastajace ich oczy błony potworne. Chcę mieć to za sobą. Chcę mieć za sobą nie tylko te 5 godzin, ale i dzień jutrzejszy, czwartkowy,  piątkowy i najblizsze 6 miesięcy. Zmeczona tułaczką gdzieś między komedią a "spierdalaj".
Futrzaste stworzenie doprowadza mnie do obłędu. Każda myśl zatacza się w stronę destrukcji(Jej? Mnie? Tych dwóch za ścianą? ). W każdym razie niektóre ruchy moje powodują przerażenie nie tylko jej, ale i tej części mnie, która jeszcze walczy o pokój.
Nie chcę pomocy. To znaczy chcę, ale telefon milczy( a Pan B. zniknął z listy).  Powoli wszyscy z niej znikają. Właściwie to nie oni znikają, lecz ja ich wykreslam. Przecież nic nie mogę na to poradzić.

Zwieńczenia ciała zaczęły drżeć. Już dawno zapomniałam co znaczy stan ponad linią najmniejszego ryzyka. Zamykam się na racjonalizm i szybko kreślę niezrozumiałe słowa w nowym dzienniku. Nie przepadam za Klimtem, ale wygląda to bardzo estetycznie. Nikt tego nie odczyta.

Przeszyła mnie myśl. Kompletnie zapomniałam! Muszę próby się podjąć przed obojętnym dymu wypuszczaniem!
Nie obchodzi mnie to w najmniejszym stopniu, czyż nie? Ale czego nie robi się dla emocji.

Idę na próbę. Tej nocy już nie wrócę w to miejsce. Wrócę kręcąc się w miejscu i bezcelowo wypowiadając słowa(które także większego sensu nie mają) i odliczać będę do momentu, w którym stwierdzę, że jednak wcale nie chce tam być.