spojrzałam na statystyki (hej tak wgl, strasznie dawno mnie tu nie było, miło, że to czytasz)
no ale tak, spojrzałam na statystyki i jeden post absurdalnie dziwnie był wyświetlany częściej niż inne. i przeczytałam go i jest tam fragment:
"Nie wiem dokładnie jak to opisać, ale gdy o tym myślę to śmieje się w sufit. Mam po prostu wrażenie, że od ponad 22 lat ciągle powtarzam jedną lekcję. Akcja się toczy, jestem w niej i wiem wszystko co niezbędne, toczy się dalej, czuję, że mam kontrolę, toczy się dalej... no i nagle jest oślepiający blask i wybuch! I ja. Siedząca na środku niczego w rozerwanych ciuchach i mająca w głowie "someday I'll learn" zapętlone 23 tysiące razy i to do tego w przyśpieszeniu. I choć wydaje mi się, że z każdym kolejnym razem jestem coraz ostrożniejsza, to chyba jest to po prostu iluzja."
no i aktualnie nie jestem na etapie śmiania się w sufit, bo raczej jest mi po prostu przykro, ale jestem dokładnie w tej sytuacji.
przecież dwa lata temu byłam taka ostrożna, taka skupiona, taka skoncentrowana. no i co? nagle jestem dwa lata później, ogłuszona wybuchem, absolutnie nie wiem co stało się z moim życiem. i znów w głowie wybrzmiewa mi "someday I'll learn". to sprawia, że jestem przerażona, bo teraz mam w głowie "tym razem będę ostrożniejsza". ale może kiedyś dojdę do takiego poziomu.
-------ale to taki nieplanowany wstęp do tej notki, kompletnie nie tak sobie ją wyobrażałam. ale jako że to po prostu przelewanie absolutnie każdej najmniejszej myśli w mojej głowie to wrzucam to. chyba lepiej bym tego nie ujęła, niż w wtedy, w tym cytowanym fragmencie. ------
_______________________________________________________________
zachłannie mnie to wszystko pożera, w każdym szepcie ściany obcej i w każdym chłodnym powiewie obcości tego miejsca. chłód jest zdecydowanie najtrudniejszy.
______________________________________________________________
ceramiczne wypełzły, jako symbol, niż przekleństwo
w serca się wbiły i zatruły to wszystko
słowa nie kreślą uwikłanych spojrzeń
i tylko chaos, co w pustkę zamienił przesyt
powyżerało mnie licho od środka
i odór przeklęty torsje wywołuje
wszystko zgniło, wzajemnie przesiąknięte chorobą
tylko mój obraz zmieniony światu pokazało
i kruchość tego stanu najbardziej przeraża
nie masz dziś nóg, kolejnego dnia głowy
są dni gdzie nie masz snu ani policzków suchych choć na minutę
są dni gdzie nie masz choćby jednej barwy co by ubarwiła tę pleśń
są dni gdzie...
ikona. obraz. diagnoza.
jedynie filtr może to wyłapać.
są tu mądrzejsi od nas i oni słowem kierunek wyznaczą.
(i strasznie samotna jestem, wszystko mi huczy i dudni,
zakrywam twarz i staram się, staram się ponad wszystko)
siła napływa do mojego ciała z niewiadomego pochodzenia
ale to może ta kwestia łączenia
ciało-umysł-ciało-umysł
który przeceniałam lub niedoceniałam
a swoim krzywym zwierciadłem przede wszystkim źle oceniałam-siebie.
śmieje się do swoich nagrań sprzed 3 lat
absolutnie nie miałam pojęcia o zakrętach
stan nieważkości, nieważności,
urojony stos pytań sypie na głowę
odpowiedzi nieważne, tak ważne, że spać nie dają
albo dają, a nie chcę
może w końcu przesypie się
klepsydra co mi okresy wyznacza
a Fortuna swoje zrobi
zakładam pętle-czas-u
trzymiesięczną
co wyznaczy zakres mojej
brakuje mi słowa
chyba już mam głowę zapęt-lo-ną
idę suchość twarzy mojej przemyć
przeżartość gardła mego przeżreć do końca
w gardło syrop na spokój i sen wlać
i śnić.
i śnić..
i śnić...
a może jutro dowiem się, kiedy wytną tę część mnie, która zniszczyła mój ostatni rok życia.