na wstępie zaznaczę- wood jest zajebisty.
-Filip, gdzie rozbiliście?
-Przy wiosce Kryszny
-Jak to? Mówiłam, żeby rozbić się za wioską Lecha!
Po godzinnej drodze z auta rzuciliśmy plecaki na ziemie. Okolica, w której miałam się rozbić sprawiła, że moja twarz zaczęła dziwnie mutować na kształt łysego, wkurwionego dresa, który mógłby się przyczepić do wszystkiego. Czepiałam się- do tego, że nasze miejsce jest przy samej drodze, że już ktoś leje na drzewo obok i prawie obsikuje nas. Przypierdoliłam się nawet do każdej leżącej w lesie szyszki. Starałam się nie być w tym wszystkim głupią cipą (choć pewnie były momenty, gdy tak brzmiałam)
Jak się okazało- moje przeczucia co do tego miejsca były trafne.
Zaczęło się niewinnie- po powrocie z Tesco znaleźliśmy obce buty przed namiotem. Nie należały ani do Mateusza i mnie, ani do Filipa i jego koleżanki.
W namiocie - rozerwany worek z bułkami i brak kilku sztuk.
W sumie.. ktoś był głodny, nic innego nie zabrał. Fakt, że moje ciuchy były rozgrzebane pominę ( w tym bielizna na środku (;___; )
Już poczułam się zagrożona. Unosząc się na pozytywnej energii Mateusza postanowiłam się nie przejmować.
Jako że Filip i Natalia spali, nie chcąc ich budzić, zdecydowaliśmy się zostać w tym miejscu.
2:40
Dzwoni telefon- nietrzeźwy znajomy
"miałeś dzwonić 4h temu, daj mi spokój" - odrzuciłam połączenie.
ok. 3:45
-KURWA MATEUSZ DLACZEGO NASZ NAMIOT JEST OTWARTY
-NIE WIEM
-KURWA NIE MA TWOJEJ TORBY
-CO KURWA
-JA PIERDOLE I MOJEGO TELEFONU
Cóż. Spanie z głową przy wyjściu i pistolet do samoobrony przy sobie nam nie pomogły.
FunFact: przed namiotem znaleźliśmy kolejną parę obcych butów- tym razem białe najki.
Torba Mateusza się znalazła. Była rozwalona z porozrzucanymi wszędzie rzeczami
- zginął papier toaletowy, worki na śmieci, latarka i stalowa obrączka z jakże głupio-cipowato-paulocoelho'owym "na zawsze Twoja" po łacinie ( nie, nie ode mnie XD )
Rano zorientowałam się również, że nie mam aparatu. Cyfrówka z dostępem do neta i portali społecznościowych- hmm.
Okazało się, że jesteśmy około 30 zgłoszeniem tej nocy z okolicy wioski Kryszny.
Pocieszał mnie fakt, że mieliśmy dokumenty i pieniądze, w przeciwieństwie do czekającej godzinę dziewczyny, którą spotkaliśmy pod komisariatem polowym- obudziło ją w nocy wyszarpywanie jej nerki, którą przytulała przez sen i w której miała pieniądze, telefon, dokumenty i bilet na powrót.
Te same skurwysyny ukradły niechodzącemu facetowi wózek inwalidzki.
Ciekawe czy inni też znajdywali przed namiotami obce buty?
Może ktoś uznał, że się ze mną wymieni?
,,Wiecie co? Pewien chłopak zgubił telefon. Poszedł do biura rzeczy znalezionych. Znalazł go tam! A wiecie czemu? Bo właśnie tacy ludzie są na Woodstocku! Dobrzy i uczciwi!"
Stałam tak przed tabunem brudnych lemingów i czując moją lekką od skradzionych rzeczy nerkę, wyobrażałam sobie, jak skręcam Owsiakowi kark.
Właściwie to samo uczucie towarzyszyło mi za każdym razem, gdy słyszałam nawoływania ze sceny do podjęcia "najważniejszej decyzji w naszym życiu" (szybko! to ostatnia szansa!) czyli przejścia na wegetarianizm lub weganizm.
Taplam się jak lemingi w błocie we wspomnieniu przepychania się przez tłumy nastoletnich idiotów i podstarzałych pijaków, którzy zmarnowali życie. Przepychania się by posłuchać o pokoju, wolności, radości i ogólnego pozytywu.
Nie zapomnę wspomnieć o wysypie pewnego gatunku- tzw. głupich cip. Rozpoznać je można było po koszulkach ramones z h&m i wiankach na głowie typu Opener Florence 2014(13?)
PODSUMOWANIE:
znów było zajebiście !
gorzej, niż rok temu- ale to też ze względu na pogodę.
Pierwszy dzień zabarwił resztę dni na lekko szarawy odcień, ale kolorowaliśmy, jak tylko dało radę!
MINUSY:
- kradzież
- pył
- smarkanie na czarno
XD
Tak oto kończę tą ludzką, zwykłą notkę.
FunFact2: ten wypadek na s3 to ludzie z Antify
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz