I głowy spokojnie znużyć nie mogę, a kiedy znużę, już myśli mi się roją liczebne.
Faktycznie. Jest lepiej. Myśli nie odbijają się od ścian i nie uderzają z impetem w umysł zmęczony bezdechem conocnym.
Nie chcę Cię słuchać, tworze sztucznie szlachetny. Sztucznie dostojny i obyty. Dość mam słów wyniosłych i poprawnych społecznie. Rzucam Ci w twarz spojrzeniem pełnym niekonwencjonalnych zapędów i nucąc pod nosem "gówno" przyspieszam czas.
W kim jest problem?
Wytrzymać nie mogę, gotuje się, ale słuchać przestać nie potrafię. Z grzeczności, szacunku, bo przecież z reguły i z wnętrza dobra jestem.
A jednak epizody chronicznych wystrzałów myślowych pchają mnie w rozmowne ramiona innych ludzi.
Jest mi zbyt gorąco. Zbyt parno, duszno i ciasno. Pora roku zatraca mnie w sobie i jeszcze mniejszym znaczeniem dla tego świata jestem. Dym wypuszczam z najszczerszą obojętnością, choć one widzą jak mój wzrok błędnie błądzi tam, gdzie zawsze krytycznie oceniane to było.
Czuję, jak z każdym dniem wraca do mnie. Wraca z obrzydliwie szyderczym uśmiechem wyrażającym zjadliwość diabelską. Przycisk wielkości ziarnka grochu jest właśnie naciskany. Nie będzie wybuchu- wręcz przeciwnie! Pole rażenia obejmie jedynie układ nagrody i umiejętność racjonalizowania rzeczywistości.
Zabierz mnie, zamilcz mnie. Niech czynem się stanie moja obietnica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz