sobota, 29 września 2018

+4822

Mam jakąś strasznie silną potrzebę rozlania się tu, choć w głowie mam setki myśli to jednak czuję tam pustkę. Szczególnie gdy mam zacząć tu pisać.
Siedzę i kiwam się kompletnie nie w rytm do muzyki, gęsia skórka pokrywa moje uda co kilkanaście sekund, śpiewam, czasem się zaśmieję a czasem zapłaczę. Chcę dać sobie jeszcze tydzień na rozplanowanie tego. 12 tygodni. Ciężko mi to sobie wyobrazić, tym bardziej, że wróciłabym tu dopiero pod koniec stycznia. Heh, to zabawne, gdy tylko o tym pomyślę, to chce mi się płakać. A przecież to super okazja! Chyba.


I wiesz.. Siedzę w łóżku, w jakimś obcym pokoju, obcym świecie.. Jest 7:00. Nie jestem senna, jestem zmęczona, jak zwykle. Naciągam na siebie kołdrę z Hello Kitty. Rozmawiamy już którąś godzinę, wpatruję się w ścianę i słyszę, że to człowiek zupełnie nie dla mnie, że jesteśmy zbyt różni w zbyt ważnych kwestiach. Różowa łuna oświetla te wszystkie pierdoły na szafkach.. Nie mija pół minuty a on zaczyna mówić do mnie Żulczykiem, zaczyna mówić najgłębszym banałem, zaczyna podkreślać współczesne media i popkulturę, zaczyna mnie wgniatać w sprężynowy materac. Zaczyna mnie w sobie rozkochiwać.


Nie mam pojęcia jak to się stało, że już jest 19. Dla mnie ciągle jest poranek. Nawet nie zdążyłam dopić kawy. I mam pusty żołądek. I jak zwykle nie jestem głodna, tylko trochę mi się kręci w głowie.


Jaki to będzie szalony tydzień! Szalony tydzień urodzinowy. A nawet więcej niż tydzień, w sumie.. Tak bardzo nie wiem co się zadzieje, co wydarzy, co zagra a co nie, czy się dotrze jedna emocja z drugą i człowiek z człowiekiem. Muszę o siebie zadbać, ale narazie zaklimatyzować, decyzje podjąć, nic się nie dzieje, a dzieje się więcej niż zwykle, muszę o siebie zadbać, mniej pić, zastanowić się nad pewnymi elementami, poukładać je, muszę o siebie zadbać.



Robię sobie żałosne pozory życia, to zabawne XD i przykre jednocześnie. Eh, no ale co mi pozostało.

poniedziałek, 24 września 2018

krótko, bo i myśli mam krótkie

23 dzień miesiąca a państwo wysyła mi informację, że mam się schronić. To zabawne.


Przede wszystkim zupełnie inaczej śpi się w łóżku z baldachimem, wiesz? Nie śmiej się! No naprawdę jest inaczej..
A może to w tym pokoju jest po prostu inaczej. W tym życiu jest inaczej. Tak, to może o to chodzić..


Ciężko mi wyobrazić sobie, że faktycznie czerwone lampki świecą się  nie bez powodu w tym przypadku. Kilka osób dookoła szarpie mnie za ramiona i krzyczy, że wyjaśnienie jest jedno, a mi się tylko kręci w głowie i robi ciepło w brzuchu, też kiwam się w jeden rytm i głupio się cieszę pod nosem. Przepraszam, nigdy nie potrafiłam o siebie zadbać.


Chce mi się i śmiać i płakać, bo co to za film, że M.T., że O.K., że C.G.  Następny to kondygnacja. I nie dość, że nikt oprócz Ciebie nie zrozumie tego, co tu napisałam, to gdyby ktoś się dowiedział, to i tak by go to nie bawiło.
Tylko, że naprawdę chyba proste scenariusze mnie nie pociągają. A te zagmatwane przyprawiają o zawrót głowy, obrzyguję swoją czarną kieckę i tyle by z tego było.


A ja kręcę się i kręcę, bo jednak ten czas nadal nadchodzi. Nie czuję lęku, ale to chyba dzięki ralkoM. Albo  po prostu udaję, że nie pamiętam. A ja pamiętam.  I chyba dlatego nic nie planuję, chociaż został mniej niż tydzień. Różne mam wizje dookoła tego, samą siebie linczuję za niektóre. Nie mogę niczego oczekiwać. Bo jestem bez - nk- sz-...-cz- halo?
ten stary grat nie chce nam już zagrać, kopie mnie prąd i pękają kafle pod bosymi. całkiem udana ta makieta co na mnie łypie okiem i co drugi tutaj zerka.


I echem rozchodzi się w tych 20m2 moje "czemu tak jest" i śmiech głośny, gdy zapętlam 47 razy jeden widok, który tak niespodziewanie i zaskakująco trafia w moją estetykę i estetykę serca i macicy mojej, jak nic w ostatnim czasie.




Wniosek jest jeden, jak zwykle- nie pozostaje nic, tylko czekać. I może trochę więcej myśleć o sobie.





piątek, 14 września 2018

Zachęcam, abyś został.

Witam w nowym świecie,
świecie zaskakującym i świecie pełnym nieznanych odkryć.
W miejscu, które każdego dnia zaprezentuje Ci nowinki z życia codziennego, które pomimo trywialności potrafią gałki oczne na zewnątrz agresywnie wyciągnąć i serce do palpitacji doprowadzić.
Szeroki wachlarz możliwości tego miejsca skołtuni Twoje myśli, które już i tak błądzą po czaszce na sam zapach aur, które się tu przeplatają.
Ale.. witam Cię serdecznie i zapraszam. Zachęcam.. Abyś został. Nawet jeśli w pierwszej chwili się przestraszysz.



Już rok temu pisałam "to zaskakujące", ale wtedy chyba jeszcze nie wiedziałam co znaczy słowo "zaskakujące". Prawdziwa rewolucja dopiero nadeszła, choć ewolucją swoistą wywołana. Wchłonęła mnie inna rzeczywistość, Jaworski rynek czy tam Legnickie kamienice. No i ta złość na zły rozmiar patelni. Borze, ja już nawet nie pamiętam jak to jest móc ją wypić, tak po prostu. I choć myśli mi teraz do niej uciekły, to jest to chyba pierwszy raz od kiedy straciłam jedno z moich siedmiu żyć. Haha i ja wiem, że Legnica to miasto dziwne, ale że aż tak??


I widzę jak leci jakaś butelka w stronę lodówki numer 2 i roztrzaskuje się na milion małych kawałów. A w każdym z nich inne przyszłości odbicie i inny uśmiech mój, czasami do góry nogami.. Nie mogę wejść do pokoju bo szkło się pod stopami wala, głośna muzyka przebija ściany, to ta piosenka z godziny około 4 nad ranem, ten klimat mgły i papierosów, o którym rozmawiałyśmy, co nie?
A czujesz też jak gęsto jest i jak spojrzenia i noże zawisają w powietrzu? I choć przecież to nie istnieje, a raczej istnieje tylko w mojej głowie (tu uśmiechamy się do siebie porozumiewawczo, chociaż to nie *gest*) to dowody są wręcz namacalne. Chyba.


"Oj M." mówią usta moje w powietrze gdy upadam w slow motion na dwa złączone, turystyczne materace. Trochę tańczę i śpiewam, ale co chwilę też marszczę brwi. Ludzie mówią "to niebezpieczne". I ja wiem o tym, stąd to westchnięcie z moim nazwiskiem w centrum.



Zaczyna się SŻ i bardzo bawi mnie ile w tym prawdy. I śmieję się, bo to takie proste i trudne jednocześnie. Może tak właśnie miało być.


Poprzednim razem pisałam o beznadziejnej makiecie taniego serialu, ale widzę, że to całkiem zabawna telenowela, którą mam ochotę oglądać nieironicznie.



Za 13,5h już będę tam, a zmienił się cały świat, tak jak przewidywałam. I co mam mówić- już jestem wesoła i w sumie nie wiem po co tu przyszłam? Dobrze jest widzieć dno, ale nie widzę sensu. A może to tylko wymówka, by w 6,57 utknąć na tydzień?




Martynka, słońce, wiecznie przyćmione.

piątek, 7 września 2018

chaos, przepraszam

Bardzo długo nie chciałam, nie wiedziałam, kręciłam się w kółko i czułam, że w każdej chwili wszystko może się zmienić, a przez ponad 2 miesiące nie zmieniło się nic.

Teraz to dopiero będzie się zmieniać.. Trzęsie się ziemia bo kroki olbrzyma są już tak blisko, ta wielka fala i cień jej, co mnie razi wręcz, a nie powinien przecież. A te wybrakowane pomarańczowe mi dobrą wizję przynoszą, ale nie wierze,  nie wierze, jak i w obraz przed oczami nie wierzę i nie ufam, że mam na ten popierdolony film jakikolwiek wpływ, nie wierzę, a ten co mnie próbuje przekonać wszczyna awanturę, ja wychodzę i błąkam się gdzieś, nagle orientuje się, że spoglądam tępo w ścianę i nikogo nie ma obok.. Wypalam wzrokiem dziurę w suficie by na chwile spojrzeć w niebo. I czuję jak zapadam się, zapadam, te wszystkie rzeczy wokół wyparowują, w pył się zamieniają czy jakąś inną toksyczną chmurę. To jakaś obrzydliwa i tandetna makieta beznadziejnego, taniego serialu, którego nawet statyści nie chcą oglądać, by swoje gęby szare dostrzec.
To zupełnie nie jest mój świat i moja wola, tu nie ma mnie ani najmniejszej cząstki energii mojej. I choć jestem jedynym stałym puntem całej tej sytuacji, to wszystko wokół się tak kręci, tak kręci, zarzyguje swoje bose, zmęczone stopy, tak kręci przebrzydle



I wyszłam, i nie było mnie chwilę.


Upycham przesiąknięte korzennym zapachem rzeczy do pudeł. I Boże, jak nie chcę wsiadać do tego pociągu!
Brak we mnie ciekawości, brak otwartości, widzę tylko przepaść bezdenną i chyba tak po prostu po ludzku nie chcę w nią wpadać. A raczej być w nią spychana.

Wiele mi się myśli w głowie kołacze. Nie wiem już której się złapać. I od K. do K. przez K. po drodze P. i absurdu skok. I zmęczona jestem, zmęczona po prostu. Fioletowe budynki, nieistniejące słowa, brak ciągłości i stałości, to nie ma sensu, chyba tak najzwyczajniej w świecie nie ma i może trzeba to w końcu przyznać głośno.

I tak chłonę przez oczy zmęczone ostatnie piksele mignienia tej historii przeźroczystej jak skóra moich dłoni wysuszonej. To zabawne jest tak wiele czuć w braku czucia.

Najgorsze, że mi się po prostu nie chce. Czuję się zbyt zmęczona. Po prostu.



jeszcze 8 dni. mój boże. ten świat może wyglądać zupełnie inaczej za 8 dni.