poniedziałek, 12 marca 2018

Zmieniam się z prędkością miliona razy na tydzień.

A chciałam pisać notkę w sobotę. Dobrze, że tego nie zrobiłam, bo zmieniło mi się całe życie, gdy spałam. I ja sama zmieniłam się chyba z tysiąc razy.

To chyba był dobry moment. Jeśli można mówić, że jakikolwiek jest dobry. Ale ten chyba wyjątkowo był. Póki nie ma miejsc na flashback'i. Na zapachy i smaki. Na świat. To chyba dobrze. A przynajmniej chcę tak myśleć.

I tak oto jestem. Pije wódkę, której smak jest dla mnie najgorszy ze wszystkich możliwych. Akurat taka była pod ręką. I mieszam. Z najtańszym sokiem z biedronki. Ale za to jak tańczę! Może nie najpiękniej na świecie, ale za to szczerze. A tak zupełnie na poważnie..

Śmieszne rzeczy się dzieją. Zastanawiam się, czy jestem na nie coraz bardziej uodporniona, czy to zwykły mechanizm obronny? Nic, nic, nic. A były emocje, emocje, emocje. Ale chyba te pojedyncze sekundy, gdy żadne bariery nie dają rady, mówią same za siebie. Ale to przerobię jutro. Boże, jak się cieszę, że jutro Panią zobaczę.

No i gdzie jest ta aura? Powietrze? Wspomnienia jak sen. A w snach koszmary. I ja. Gaszę sobie papierosa na dłoni i zmieniam rzeczywistość zmieniając okulary. 



Kurwa mać. 
Kur      -  
                     wa      -
                                          mać. 
Chyba muszę zacząć się złościć. Igły do środka, zupełnie niepotrzebnie. Niepotrzebnie. Niepotrzebnie. Ale to już odruch. Chyba wymiotny. 




Muszę o tym pamiętać. Że to było wszystko na tamten moment. Kurwa, wszystko. I mogło być. No a teraz oddalam się w mgłę i znów wchodzę w nierealność. I dobrze. Być mignieniem. I powroty, zapewniam, będą niezwykle bolesne. 


W ostatnim czasie chyba ze 100 razy mówiłam o tym, jak bardzo nie lubię kultury milczenia. I to jest właśnie to, co jest jednym z najbardziej obciążających elementów mojej rzeczywistości. Od tylu lat kładę tak duży nacisk na szczerość i otwartość, a jest kilka spraw z dalekiej przeszłości, o których się nie mówi. A powinno. 



Art. Art. Art. I chuj w dupe tym, którzy nie są w stanie tego pojąć. 
Kiedyś czarna smoła wyciekająca z kontaktów i tak was wszystkich zaleje, co do jednego. Wtedy dopiero będzie zdziwienie i niezrozumienie. A na dzień dzisiejszy- ciesze się, że jestem w takiej pozycji. I nie mam nic do dodania. 



Wraz ze wzrostem upojenia alkoholowego zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości co do opublikowania tych pierdół, które tu wywlekam. Tak więc po prostu kończę. I wrzucam. I nic mnie już nie obchodzi. 

Do zobaczenia, w krytycznym momencie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz