czwartek, 17 marca 2016

miłe.

,,You need protected custody, if you dare to...with me "



Tak, tak, przytakiwać będę na każde skinienie Twoje, na każde spojrzenie i płaszczę się u stóp, wybłagam Twą opaczność, wypłaczę nierozważność.
Możesz mnie przeżuć i wypluć, wypełnić i opróżnić, wygiąć i wygnać, możesz wykorzystywać, możesz i wyklinać.
Wróć do mnie i przypomnij mi, jak łatwo jest zrozumieć absurd zachowania. Niech siła Twa fizyczna wiedzie prym na moich plecach, niech mi ciało Twoje obieca, niech mi przebaczy.
Ukryłam pod swoją sukienką historię najcierpliwszych dni, w których nie zauważał nikt wycieku czarnej smoły błyszczącej strumieniem na udzie, rażącej po ślepych gałach przechodniów.
Kark mój się wygiął, chyba zbyt mało wyhodowanych na emocjach włosów odcięłam, chyba niedostatecznie dużo, by nie pamiętać. Drzazgi wieka wchodzą mi pod powieki, nie mogę spoglądać na pogodne twarze, razi mnie przynęta słonecznego dnia i rozpiera mnie żądza, nieulokowana przemoc wylewa się z zakrwawionych ust. Ktoś mi chyba srebrną nicią stopy odciął, bo ruszyć się nie mogę i czuję tęsknotę za swoim ciałem. Przenoszę się do momentu ucieczki, podczas którego nogi mi podcięło i pomimo pustego korytarza nikt nie przestał mnie gonić. Zmutowany głos, dalej nic, nic i nic..
Wychodzę naprzeciw łąk wyhodowanych, wychodzę naprzeciw marzeń niespełnionych i niedokończonych rozmów. Obserwuje jak kwiaty i krzewy pięknie wzrastają lub z mojej woli obumierają- absolutem w Wonderlandzie jestem i nikt tego nie zmieni.


Niech mi zatańczy pożądanie wśród nóg rozłożonych, niech tętni mi życiem przeszłym i napoi spragnione zmysły. Chcę rozpłynąć się we wspomnieniach, których nie mam i przeżywać chwilę jakoby była moją własną.


Wydawać by się mogło ( a może tylko mi się wydaje?) że postępowanie moje jest racjonalniejsze i ostrożniejsze, ale gdy zbyt pewnie się poczuję- odpływam całkowicie. A później orientuje się, że znów się topię. Uśmiecham się do siebie i lubię ten stan, kiedy tak bardzo mnie to nie obchodzi.



Łapię piękno chwil, piękno emocji i rozkoszuję się niemiłosiernie.



A wy łapcie mój rysunek.




wszystko jest takie miłe.

niedziela, 13 marca 2016

Wystawiam się na próby.

Mogłabym cytować tu piosenki, jednak nie mam w zwyczaju tak dosłownie rzygać wnętrznościami, jak robi to Agnieszka Chylińska w piosenkach O.N.A. ;)

A co to się stało, że wychodzi kolejna notka pisana trzy dni pod rząd? Ano to się stało, że modyfikuje swoje postrzeganie sytuacji w której się znalazłam w taki sposób, że budząc się jestem drastycznie inną osobą. Zapędziłam się w koło, z którego tak ciężko się wydostać (bo nie chcę się wydostawać, a pozostanie w nim boli i nie zadowala).
Banały i idiotyzmy, które przewijają się przez moje życie od kiedy pamiętam. Dlatego piosenki są nadal aktualne- ogólny neurotyzm, egoistyczna uległość, uciekanie fragmentów ciała ku innym osobom, ślepa nadzieja w to, że zmiana jest rozwiązaniem idealnym.

Wystawiam się na kilkugodzinne próby. Właściwie tym zdaniem oszukałam nie tylko samą siebie, ale i was, ponieważ aktualnie jestem w trakcie drugiej próby. Pierwsza zakończyła się powodzeniem, wytrzymałam 11h i stało się to, czego wyczekiwałam. To co działo się w kolejnych 3h to już inna bajka i to właśnie one sprawiły, że nic się nie zmieniło.
Jak już mówiłam- druga próba. Minęło 3h. Testuję rzeczywistość i próbuje wbić do swojej pustej głowy fakt, że NIE MOGĘ myśleć w ten sposób. A jakoś zawsze myśli moje zbłądzą w tym kierunku.. (minęły 4 h)


Czasem zajmuje mi trochę więcej czasu, aby świadomie szklaną kulę cielskiem swoim zapełnić. Czasem jednak jest to reakcja poza moją kontrolą- wtedy proces musi trwać mniej niż 0,4 sekundy, bo nie dostrzegam, że w ogóle zaistniał- obserwuję jedynie jego skutki.
Wlazłam do niej, twarzą oparłam się o jej ścianę i toczę się w dziwnych stronach. Jedynie obserwatorem jestem, wagony losu nie wykoleją się przecież na moim nagim ciele. Motto sprzed 8 lat tętni mi w głowie nowym życiem- ile oleju było wtedy w mojej głowie, w stosunku do tej smoły, która każdy otwór mego ciała zalewała i którą dławiłam się przy każdej wypowiedzi..
Świat mi stoi w miejscu, niebo przesuwa się to w prawą, to w lewą stronę, w każdym razie do przodu. Maluje mi przeszłość złą,dobrą,rozgoryczoną,wartościową,niechcianą,utęsknioną.
Niczego nie żałuje. Całość to ciekawe zrządzenie losu, paradoks. Zaskoczenie wiedzie prym, ale nie brakuje tu złości, smutku i eksplozji radości. Chcesz kawałek?



A może powinnam liczyć to jako już 15h ? Chyba tak.. 


A jednak wkradnie się cytat:

Kiedy jesteś sam, nawet śmierć Tobą brzydzi się.

Minęło 5h, albo 15h.

A ja taka głupia.

Nie jesteś w stanie mnie przekonać, wmówić mi, powiedzieć jak jest i dlaczego, nie jesteś w stanie do głowy mojej zajrzeć, pleśń zedrzeć, szpary wypełnić, dziury załatać tak, aby rdzenia mojej nienawiści do Ciebie niezrodzonej (nie z grzechu, nie z uśmiechu) nie naruszyć.


Wylało mi się to, co tak pewnie w dłoniach trzymałam, wylało się z wlanym płynem, Pan B. miał racje, Pan B. znów miał racje. Nie umiem zapisać tu tego, co mam w głowie. A może po prostu nie chcę.

Głowa moja snuje plany, wyprzedza świadome toki myślowe o kilka-naście-dziesiąt lat i kilka odległych państw. Zmienia wizję przyszłości osób z mojego otoczenia, które bezpośrednio nic z tym wspólnego nie mają.
(denerwuje mnie to, że nieożywione przedmioty zaczynają się ruszać, ale gdy do zderzenia dochodzi- udają martwe. )
Czuje tę regresję, czasem jestem z niej nie tylko zadowolona, ale i dumna, a jednocześnie sprawia ona, że trzewia toksyną mi się wypełniają i od środka mnie zżerają.
I pojawia się myśl, która dręczy mnie przez 65% (13lat) mojego życia-
C H C E  M I E Ć  W G L Ą D.
O ile prościej by było, ale funkcjonowanie nauczyło mnie, że hamować trzeba niewyrażone (albo i nawet wyrażane, lecz aluzyjnie). Ale mam też świadomość tego, że u innych te procesy nie zachodzą tak szybko, lub może powinnam powiedzieć.. naiwnie/pochopnie/Ź L E (?)


O ile z każdym ją tworzę, mam, posiadam, pielęgnuje lub zatracam- z nim.. z nim chyba nie rozpoczął się etap tworzenia. Myślę, że to kwestia bariery, ona jest przeogromna- do tego stopnia, że niektórzy udowodnili, że taka bariera przyczynia się do zmian osobowościowych. Hm.


Jeśli chodzi o tego, który w moich dłoniach wyewoluował za moją inicjatywą, nie wróżę w tej kwestii niczego dobrego. Wróżę wręcz rozłam. Chyba już mi się nie chce. Albo mi się znudziło?


Nie ma ani tego, ani tego. A chciałabym obie.


W głowie tętni mi 'złudna złudna złudna', od tylu lat, a ja taka głupia.

piątek, 11 marca 2016

Wydaje się nierealne dla mnie.


,,The butterflies in her stomach make her viomit [...]
That's true romance" 



Wcześniejsza sprawa dotyczyła 400 km, braku bariery językowej i 5 tysięcy fanów, a nie 800 km, posługiwania się mniej lub bardziej płynnie w obcym dla nas obu języku i 300 tysięcy fanów. A już wtedy ciężko było mi włączyć to w świadomość dnia codziennego.
Zaskoczenie i radość jakich mało. Wydaje się nierealne dla mnie. Sytuacja idealnie zgrała się z formą zajęć na uczelni, która nie ściąga mi uśmiechu z ust. Pomimo wysysającej pustki gdzieś między wątrobą a jelitem grubym, pomimo chłodu wypalającego dziury na nogach i pomimo tego momentu, w którym otwarte są wszystkie bramki umysłu, które z chęcią przepuszczają wszystkie negatywne bodźce wgłąb- przepełnia mnie emocja, którą odczuwałam stosunkowo dawno temu.
Jednak między tymi dwoma sytuacjami jest znaczna różnica- w pierwszej nie istnieje tylko sfera powierzchowna, ale do tego dochodzi sfera wewnątrz-emocjonalna, związana z przekazywanymi treściami. Dodatkowo pierwsza sytuacja była spełnieniem marzeń dziecięco-nastoletnio-nieosiągalnych. Obiekt pojawiał się w życiu regularnie, w ciągu 3 najlepszych dni całego roku (których w tym roku nie będzie, o tym później). Obiekt był namacalny, możliwy do zobaczenia i do przeżywania na żywo, osobiście, prawdziwie. W aktualnej sytuacji obiekt był tak odległy, że wydawał się nierealny, niemożliwy, a wręcz można by poddawać wątpliwości jego istnienie. Obiekt jest, obiekt istnieje i obiekt nawiązał ze mną kontakt. Skacząc, chyba uderzam głową w sufit, bo kręci mi się w głowie.

(mam ochotę wpychać tu emotikonki, ale nie wiem czy to dobry pomysł)

A propos 3 najcudowniejszych dni w roku. Czy ja już o tym pisałam?
Po sprawdzeniu- tak pisałam, ale w takiej formie:

,,Zrezygnowałam z ośmiumiesięcy pozostały mi tylko trzydni(mamnadzieję,oby) "

Tak więc moja nadzieja na nic się zdała, trzech dni nie będzie, osiemiesięcy nie ma już dłuższy czas. Tak więc pozostał mi jeden dzień- tym dniem będzie 19 marca, pojawię się na premierze. I będę czuła tremę, tak, jakbym była z nimi na scenie.



Pomimo radości, brak mi siły fizycznej. Ale może minie z pogodą. Głupoty, pierdoły, codzienność, nic nowego.



Narazie moje myśli płyną raczej 2,3 cm ponad chodnikiem, ale kiedy wzbiję się wyżej to naskrobię coś ciekawszego, obiecuje.

Po prawej macie licznik odwiedzin bloga.
Po lewej macie co tam macie.
Pośrodku macie mnie. A ja jestem szczęśliwa.