środa, 14 lutego 2018

Paraliż.

(Nie możesz mówić, że nic się nie stało. To nie śnieg, lecz wirujące opiłki metalowych kluczy padają na Twoją twarz. Nie możesz mówić, że nic się nie stało. Jeszcze wczoraj Twoje nogi nie miały takiego koloru i tylu bram. I choćbyś bardzo chciała, i choćbyś wierzyła całą sobą. Nie możesz mówić, że nic się nie stało, kiedy dzieją się te wszystkie rzeczy wokół.)


Przed chwilą pierwszy raz od dawien dawna zaśmiałam się sama do siebie. Zorientowałam się, że jego już nie ma w moim życiu, a przecież niedawno wrócił! To zabawne. Jestem śmieszna. I jak zwykle czekam na moment, w którym aktualność będzie tylko wspomnieniem.
Wiem, że teraz siedzę na jakiejś ławce. Jest ciepło i gęsto dookoła. Obok jest on. Ktoś. I czytamy. Zapętlam scenariusz. Aż do porzygu. Z radości i.. przewidywalności.

Szkoda, że na starość stałam się taka wybredna. Ciężko o lekarstwo i.. ludzie dookoła są jakby bardziej uparci. Albo Ci mniej uparci po prostu już dawno dostosowali się w przeciwnym kierunku.

I to jest jedna strona. Druga.. No cóż. Nawet ciężko to jakkolwiek opisać. I nadal nie wiem, co jest tą prawdziwą stroną. Tak jak i oni są po dwóch stronach- ciekawy ten dualizm, którego nie dostrzegłam. Czułam, ale świadomie nie widziałam. Prosta ucieczka, zwierzęce wyżycie się, czerwień, czerwień, czerwień.




Tonąć można bez końca.

Co trochę.                                      Powietrze.

W płucach. Bezdenny.
                                                                                                Paraliż.
I znowu.
               Chcę.
                                                                                                Zapomniałam.
               On.
                                                                                                Wrócił.



i "moja głowa", "moja głowa". głowa niczyja.



Czuję, że nic się nie zatrzymało, nie było zwrotu akcji, wzniesienia, spadku, jakkolwiek na to patrzeć. Po prostu chyba jest tak, że wykres dni nie lubi stabilności. A ja niestabilnie w tej stabilności tkwię.


I tak można powiedzieć, że nie ma nic dookoła, a ja wiem przecież jak to wygląda i bucznie gębę wykrzywiam przez wizję dialogu. Czy to wymówki, czy realne spojrzenie, ciężko jest określić. Chyba po prostu należy uszanować stan rzeczy i nie naciągać procy w kierunku bliskich osób.



To przykre, że nie ma we mnie napięcia i ciekawości. To chyba właśnie świadczy o negatywie tych spraw. Ale może otworzy się - ona - (ja?) na słońce i.. tylko fajnie by było robić to idąc za gotową łuną. A nie z ciemności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz