wtorek, 24 stycznia 2017

Jestem kalejdoskopem pragnień.

Wzdycham głośno.
Mogłam z tym wpisem poczekać na chwile, w której nie będę czuła się źle, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Ale tego nie zrobiłam. I oto jestem. Chora i chora.

Na ile jest pewne to, co tak głośno powtarzam pod nosem, gdy tylko wybiegnę myślami we wspomnienia? A na ile jest to próba złagodzenia objawów b-line, które niewątpliwie drążą moje trzewia?

Ostatnie wydarzenia mają dwie etykiety:
Nie wiem- pierwsza z nich odnosi się do mojego niezdecydowania, niepewności i próby oddania się w wir wydarzeń. Od jakiegoś czasu mam dość podejmowania decyzji i rozporządzania ludźmi. Chciałabym trochę od tego odpocząć. Niech inni decydują. (z trywialnych zagwozdek: kto wybierze za mnie fakultet??)
Ambaras- i tu otwiera się cała historia założenia działalności pt. Ambaras. Jest to działanie szemranego towarzystwa, które jest tak szemrane, że nie ma nawet loga. Ale ma nazwę! A to już coś. Stowarzyszenie Ambaras powstało 01.10.1996r. i do dnia 01.01.17r. była to jednoosobowa organizacja, do której należały czasami osoby trzecie, będące na niższym szczeblu zaawansowania w szemraniu. Aktualnie jest to zespół dwuosobowy, działający w harmonii i w poszanowaniu dla międzysłownie ustanowionych zasad.



Jestem kalejdoskopem pragnień. 
Dobieram grę barw, rozłożystość ciał i tkam z tego oczekiwania. Odziewam w wytwory wirujące dookoła mnie energetyczne stworzenia. Kreuję. A w mojej głowie. Zmiana. 
I znów proces uruchamiam, dopasowuję się do nowej sytuacji, zmienia się świat, zmieniam się ja. 
Na próżno. 
.tkam.
 .bo.
.zmiana.



Końcowym wnioskiem jest to, co zwykle, co wiem przecież od kilku lat, a i tak daje się samej sobie nabrać. Nabrać w garść, ścisnąć, wycisnąć ostatni oddech. I w kołowrotku emocji gubię się jak mała dziewczynka. Mała dziewczynka, którą przecież jestem.


Nie wiem nic, nie chcę nic. Mam w głowie zamęt i jestem rozdarta. Nie czuje się z tym źle. Po prostu czasem tak jest. Zachowuje czujność na wewnętrzne stany mojego organizmu. Słucham. Zaleczam. Słucham. Pomagam. I tak w kółko, i w kółko, i w kółko. Nie można mieć wszystkiego. I znów "bogatsza o to, czego mieć nie będę". Caaaałe życie.



Tak po ludzku:

Grypo,
ty kurwo,
czemuś mnie
przed sesją
dopadła?

Czy nie mogłaś,
zachłanna szmato,
poczekać
dwa tygodnie?




I tym pozytywnym akcentem zakończę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz