sobota, 22 sierpnia 2015

Nihil fit sine causa.

Rozczepiono mnie między słowa niewymówione, a te, które wciąż czekają na akceptacje moderatora, zwanego Bogiem. Syn jego wpełzł mi w rdzeń kręgowy i nie pozwala wstać mi z łóżka. 


Tęsknie za każdym, rzygam wybrańcami. Chce kontrolować czas i swoje sumienie.


Martwię się o Twoje postrzeganie rzeczywistości. Czy nie przepuszczasz przez palce najważniejszych aspektów, które poruszam w każdej przypowieści. Czy oczy Twoje nie dymią prozaicznym "nie warto" .
Zatrzymaj oddech. 

Spoglądam na obraz możliwości- umysł mój kreuje zaledwie marną część z nich. Dzieła swe niedokończone jako podżegacz stosuje. Męczy mnie to, dławi mnie codzienność i odlecieć się staram. Dajcie mi czas, rozkwitnę. Rozbudzi się ta część mnie, która w uśpieniu od setek lat czeka. Rozbudzi się ta część mnie, która  powoduje ból.



*śmiech*
Nie jestem w stanie opisać tego, co czuje. Nie miałam tak od bardzo, bardzo dawna. Najcudowniejsze jest to, że ten stan się utrzymuje! Oby to nigdy sie nie zmieniło, daje mi to ogromne szczęście.



Tak Po Ludzku:
  • Te wakacje są zbyt długie. Mogłyby trwać 2-3 msc, ale nie 4. 
  • To już rok związku z Mateuszem! *niewyobrażalniewielkaradość*
  • Jeszcze tydzień czasu do umawiania transportu dla Bezy!
  • zdałam wewnętrzny egzamin teoretyczny na prawo jazdy
  • nic. 

piątek, 14 sierpnia 2015

Przeciekasz.

Alarm, salutujcie sztandarem, w niebiosa skroń upodlona, powstańcie.
Modlitwą kolana oprósz, grafitowe powieki wyrzekną się uzurpatora

łzawe, rozedrgane zaśpiewają prawdę- kiedy skona.


Pojemniczek. Naczynie połączone ( z delikatnie zaklejonym łączeniem)
Ktoś znalazł go chyba w Austrii. Nie wiem, czy w Austrii czy w Rosji, ale na pewno po II wojnie światowej.
Ktoś zalał go smołą, dosypał trochę potłuczonego szkła i wyrzucił. Nimfy wodne bawiły się nim, najwyraźniej kilka wieków, śpiewem wypolerowały wnętrze.
Teraz banał je rozpieszcza, sączy jadem brzegi. Ropniem obrzydliwym przełyku, refluksem, skazą białkową, tourettem.

Czas mnie trawi, mięsem jestem, fermentuję w żyłach i w rozkoszy. Zapuszczam korzenie w Tobie.


Nieograniczona i nieokiełznana jest rozpiętość mojej prawej półkuli.
Podwzgórze mięsiste, mięsistość obopólną wyznacza reakcją pilomotoryczną.
W rozwianej chuście bez dna i z kolorytem barw się unoszę. Smuci mnie ziemia i metalowa rama łóżka, smuci mnie jego smutne ciało. Smuci mnie oddech.



Teleportuję się do innej osi czasu.




Po ludzku:
Pod koniec sierpnia/na początku września przyjedzie do mnie to oto maleństwo:



Nazywa się Beza i na dzień dzisiejszy ma 13 dni. 






wtorek, 4 sierpnia 2015

Woodstock- absurdy i ZAMKNIJ SIĘ ( tak po ludzku )

na wstępie zaznaczę- wood jest zajebisty.



-Filip, gdzie rozbiliście? 
-Przy wiosce Kryszny
-Jak to? Mówiłam, żeby rozbić się za wioską Lecha!


Po godzinnej drodze z auta rzuciliśmy plecaki na ziemie. Okolica, w której miałam się rozbić sprawiła, że moja twarz zaczęła dziwnie mutować na kształt łysego, wkurwionego dresa, który mógłby się przyczepić do wszystkiego. Czepiałam się- do tego, że nasze miejsce jest przy samej drodze, że już ktoś leje na drzewo obok i prawie obsikuje nas. Przypierdoliłam się nawet do każdej leżącej w lesie szyszki. Starałam się nie być w tym wszystkim głupią cipą (choć pewnie były momenty, gdy tak brzmiałam)
Jak się okazało- moje przeczucia co do tego miejsca były trafne.


Zaczęło się niewinnie- po powrocie z Tesco znaleźliśmy obce buty przed namiotem. Nie należały ani do Mateusza i mnie, ani do Filipa i jego koleżanki.
W namiocie - rozerwany worek z bułkami i brak kilku sztuk.
W sumie.. ktoś był głodny, nic innego nie zabrał. Fakt, że moje ciuchy były rozgrzebane pominę (  w tym bielizna na środku (;___; )
Już poczułam się zagrożona. Unosząc się na pozytywnej energii Mateusza postanowiłam się nie przejmować.
Jako że Filip i Natalia spali, nie chcąc ich budzić, zdecydowaliśmy się zostać w tym miejscu.


2:40
Dzwoni telefon- nietrzeźwy znajomy
"miałeś dzwonić 4h temu, daj mi spokój" - odrzuciłam połączenie.




ok. 3:45 
-KURWA MATEUSZ DLACZEGO NASZ NAMIOT JEST OTWARTY


-NIE WIEM
-KURWA NIE MA TWOJEJ TORBY

-CO KURWA
-JA PIERDOLE I MOJEGO TELEFONU


Cóż. Spanie z głową przy wyjściu i pistolet do samoobrony przy sobie nam nie pomogły.

FunFact: przed namiotem znaleźliśmy kolejną parę obcych butów- tym razem białe najki.



Torba Mateusza się znalazła. Była rozwalona z porozrzucanymi wszędzie rzeczami
- zginął papier toaletowy, worki na śmieci, latarka i stalowa obrączka z jakże głupio-cipowato-paulocoelho'owym "na zawsze Twoja" po łacinie ( nie, nie ode mnie XD )




Rano zorientowałam się również, że nie mam aparatu. Cyfrówka z dostępem do neta i portali społecznościowych- hmm.



Okazało się, że jesteśmy około 30 zgłoszeniem tej nocy z okolicy wioski Kryszny.
Pocieszał mnie fakt, że mieliśmy dokumenty i pieniądze, w przeciwieństwie do czekającej godzinę dziewczyny, którą spotkaliśmy pod komisariatem polowym- obudziło ją w nocy wyszarpywanie jej nerki, którą przytulała przez sen i w której miała pieniądze, telefon, dokumenty i bilet na powrót.
Te same skurwysyny ukradły niechodzącemu facetowi wózek inwalidzki.

Ciekawe czy inni też znajdywali przed namiotami obce buty?
Może ktoś uznał, że się ze mną wymieni?






,,Wiecie co? Pewien chłopak zgubił telefon. Poszedł do biura rzeczy znalezionych. Znalazł go tam! A wiecie czemu? Bo właśnie tacy ludzie są na Woodstocku! Dobrzy i uczciwi!"

Stałam tak przed tabunem brudnych lemingów i czując moją lekką od skradzionych rzeczy nerkę, wyobrażałam sobie, jak skręcam Owsiakowi kark. 
Właściwie to samo uczucie towarzyszyło mi za każdym razem, gdy słyszałam nawoływania ze sceny do podjęcia "najważniejszej decyzji w naszym życiu" (szybko! to ostatnia szansa!) czyli przejścia na wegetarianizm lub weganizm. 





Taplam się jak lemingi w błocie we wspomnieniu przepychania się przez tłumy nastoletnich idiotów i podstarzałych pijaków, którzy zmarnowali życie. Przepychania się by posłuchać o pokoju, wolności, radości i ogólnego pozytywu. 


Nie zapomnę wspomnieć o wysypie pewnego gatunku- tzw. głupich cip. Rozpoznać je można było po koszulkach ramones z h&m i wiankach na głowie typu Opener Florence 2014(13?)




PODSUMOWANIE:

znów było zajebiście !
gorzej, niż rok temu- ale to też ze względu na pogodę.
Pierwszy dzień zabarwił resztę dni na lekko szarawy odcień, ale kolorowaliśmy, jak tylko dało radę!

MINUSY:
- kradzież
- pył
- smarkanie na czarno
XD




Tak oto kończę tą ludzką, zwykłą notkę.





FunFact2: ten wypadek na s3 to ludzie z Antify