wtorek, 28 maja 2019

To najdziwniejszy rok w moim życiu

W trakcie tych dwóch miesięcy powstał jeden wpis, jednak dynamika rzeczywistości nie pozwoliła mi na opublikowanie go. Wracam teraz, prawdopodobnie na 2-3 tygodnie przed ogromnym przełomem w moim życiu. Gdyby ktoś powiedział mi to chociaż te trzy miesiące temu, nie mówiąc już o wrześniu czy październiku, to nigdy bym nie uwierzyła w tę historię!


Mam poczucie, że domknęłam całoroczny cykl w przyśpieszonym tempie. Zabawne, jak bardzo potrzebowałam to poukładać w głowie i mieć przede wszystkim świadomość, co tak naprawdę się wydarzyło. Choć nadal mi się to w głowie nie mieści, to nie ma to już dla mnie praktycznie znaczenia. Co cieszy niesamowicie. Gdy ostatnio moje oczy sparaliżował widok, który w sześciosekundowym przyśpieszeniu mógł skończyć się gorzej, uradowało mnie niezmiernie to, jaki spokój wypełnił mnie w środku. Nie było tam ani złości, ani smutku, nic nie zakuło, nic mi nie ścisnęło w środku.. Zaśmiałam się jedynie i razem podziwialiśmy dziwną kolej rzeczy. "Tak niewiele brakuje".


Zaczęłam całkowicie nowy rozdział w moim życiu i jestem tym niesamowicie podekscytowana. Wszystkie żałobne myśli mnie opuściły, uwolniłam się i czuję szczerość w sercu i duszy. Wyzbyłam się na dobre czarnych chmur, również tych pod ludzkimi postaciami i jestem słońcem i cieszę się promieniami innych ludzi! Bardzo jest u mnie kolorowo, bardzo radośnie, tanecznie, lekko i spokojnie. Narazie nie wiem gdzie będę, ale to kwestia chwili, a ten moment jest jedynie wspomnieniem. Od dawna moje szczęście nie trwało tak długo.


Chyba to koniec wpisu, gdy jestem szczęśliwa nie jestem zbytnio twórcza artystycznie. Albo nie mam dziś weny, a koniecznie chcę wrzucić ten wpis jak najszybciej bo

bo już za chwilę zmieni mi się całe życie.
tylko czy może być jeszcze lepiej...?

niedziela, 17 marca 2019

Notka z przerwą pod koniec i ucieczką na dwór

To jakiś kosmiczny wyścig dążeń, różnorodnych "za" i "przeciw", które wzajemnie w moim sercu i umyśle sobie oczy wydłubują. To dwie teoretycznie różne i odrębne sprawy, a jednak tak mocno ze sobą połączone- bo jak miałyby nie być...?

Tu najgorsza jest niepewność, błądzenie, niewiedza- rozmawiam z lustrem, skąd mam wiedzieć, co jest po drugiej stronie? Mogę sobie tylko wyobrażać układ Twoich kości wychłodzonych, ale to nadal dzieje się jedynie wewnątrz mnie. Nie wiem co mam myśleć, bo nikt nie chce mi nic powiedzieć, co jest absurdalne. Nie będę się prosić o te informacje, bo to nie o to chodzi. Ale dla mnie to nieludzkie. Nie pytam przecież co jadłeś na śniadanie, tylko czy może przypadkiem właśnie nie umierasz- to trochę inna sytuacja, przynajmniej tak mi się wydaje. W każdym razie to dla mnie nowe, nie do końca wiem jak się w tym odnaleźć, boję się że ten schemat również się wypełni i to pociągnie za sobą szereg ciężkich konsekwencji. To ciekawe jaki miks emocji mam w sobie; najważniejsze, że te emocje są już praktycznie martwe.


No i tuuuuuu pojawia się drugi obszar. Czasem pukam się w głowę i ciężko dojść mi do przyczyny. Już ją poznałam i wyraziłam, co trochę pozwoliło mi odetchnąć, jednak nadal muszę się w tym obserwować. To, że wszystko toczy się idealnie momentami wywołuje we mnie paranoję, ale to aż dziwne by sprawy toczyły się aż tak dobrze? Jejku. Wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie, a jak zaczęło nadchodzić na poważnie to się przestraszyłam- ale chyba nie ma czego, przecież czeka na mnie szczęście- a jeśli nie, to nie ma to już takiego znaczenia, bo jestem niesamowicie silna co ostatnio udowadniam sobie każdego dnia.


Niesamowite jest to co czuję, gdy patrzę w lustro. Nie sądziłam, że kiedyś przyjdzie taki moment. Nie chodzi już o ciało, bo to drobiazg (choć w moim przypadku nie taki drobiazg hehe). Patrzę w lustro i widzę osobę, którą strasznie kocham, którą chcę bronić przed złem tego świata i dawać jak najwięcej pozytywnych emocij. Kocham siebie i wiem, że jestem warta miłości. Jest sporo obszarów, w których sobie nie radzę i w których nie jestem wystarczająco kompetentna czy ogólnie "jakaś". To nie ma znaczenia, bo całościowo wiem, że jestem mądra, ambitna, silna i niesamowicie inspirująca. Jestem przerażona, gdy patrzę wstecz, ale nie rozdrabniam się- to moja historia i jest nieodłącznym elementem mnie, temu nie da się zaprzeczyć. Po wielu latach walki i zmagań jestem w tym momencie życia, w którym czuję się

(tu wyszłam z domu na kilka dni, wracam po jakimś czasie w którym wszystko się zmieniło, ale o tym zaraz)

, w którym czuję się lepiej niż kiedykolwiek przedtem.
To wspaniałe uczucie, które dla niektórych może być trywialne lub naiwne, jednak dla mnie jest to niesamowite. Przytulam siebie całym swoim sercem


___


Zmniejszyłam liczbę odległości międzyatomowej do okrągłego zanikania międzywymiarowego. To zabawne, bo przecież atomy się nie stykają, a w mojej głowie zrodził się ogrom przestrzeni potrzebnej do płynnego i stabilnego funkcjonowania systemu.


Dobra, tyle wystarczy, muszę wyjść z domu za jakieś 3 minuty, bo czeka mnie super przyjemne oddychanie nową rzeczywistością.

niedziela, 10 lutego 2019

(wstrzymaj) oddech.

Zdecydowanie powinnam pisać tu częściej, miałabym dużo mniej do opisywania.

Niewyobrażalne jest tempo aktualnego stanu rzeczy. I to nawet nie tylko gdy spojrzeć ilościowo, ale i jakościowo!
W ciągu każdych 24h zmienia się cały świat, dosłownie. Wiem, że to coś, co często mówię, jednak takiego tempa nie było w moim życiu jeszcze nigdy. Intensywność barw, kolorów, odczuć jest przerażająca. A do tego w szarości niejednokrotnie ostra czerwień opryskuje twarz, jak nie dalej niż dwa dni temu, gdy w aucie zaatakował nas ten mężczyzna. (teraz już dalej niż dwa dni, bo skrobię tę notkę już któryś dzień)

Bardzo możliwe, że to będzie długi wpis, więc ostrzegam już teraz.


***


Nawet nie wiesz ile radości dała mi ta sytuacja. To tak, jakbym trzymała w ustach cały ten jad, którym plułeś tyle lat i nagle mogła napluć nim na Ciebie. A najśmieszniejsze, że sam ścisnąłeś moje policzki w egocentrycznym i schematycznym dla siebie spaźmie.
Całe to wydarzenie diametralnie pozmieniało wzory, geometrycznie wyznaczyło dalszy kształt i kierunek rozwoju. To był najlepszy scenariusz całej tej sytuacji, doskonale o tym wiemy. Chociaż ciekawe są inne wymiary, to i tak wystarczająco ten zakrzywiamy, by w inne się bawić. A to ogólnie cholernie ciekawe, ale odbiegam od historii.
Można powiedzieć, że to zwykła paplanina, jednak sam akt skanowania i odtwarzania wizji człowieka z najdrobniejszymi detalami, głównie tymi niewidocznymi dla ludzkiego oka, a jedynie dla naszego 3 (każdej z nas), to najpiękniejszy czyn życia i ogrom rozwoju. Choć w pierwszej chwili może się wydawać banalny.
I tak też jest w tym przypadku, gdzie całkowicie reinterpretujemy błyski dookoła i naciągamy nieboskłon pod własną melodię. A może to on ugina nam się do stóp?


Poznałam swój schemat w wariancie wyjściowym. I wiedziałam, że zmieni się on dnia któregoś, którego moje słowa się potwierdzą. Mówiłam Ci o tym a ty wzruszałeś ramionami i mówiłeś, że możliwe, że tak będzie. Nie wiem co jest po Twojej stronie. Już nie chcę wiedzieć. Wiem tyle, że odarłam się znów z godności w ciągu ostatnich kilku dni. Niestety tak jest gdy w grę wchodzą duże emocje i troska o bliską osobę. Są po prostu momenty, gdy z jakiegoś powodu łatwiej mi zapomnieć o sobie i skupić się na witrażu. Podłą myśl mam w głowie, że jeden się już zbił, bezpowrotnie i.. i ciekawe jak będzie w tym przypadku. Ale to brzydkie, wiem. I trochę nieszczere. W szczerości emocji.
Krzyczałam:
"Czuję się, czuję się jakbym siedziała w takim ogromnym dole wypełnionym jasnością, ale ta jasność nie jest fajna, ona jest kurwa pusta, jest przeraźliwa, jest chłodna przede wszystkim, pomimo tego, że to światło jest ciepłe, jest strasznie zimno, znaczy jest strasznie.. no jest zimno tam, jest zimno tam. To jest kurwa bezdenność, okropna bezdenność, kurwa, głupoty, naiwności, jakiejś nadziei chorej stworzonej. Jego nie ma, kurwa, ten człowiek nawet nie istnieje, P., rozumiesz? Jakby z mojej perspektywy. Kurwa  nie ma, o czym ja kurwa myślę? O jakimś tworze zapomnianym bez twarzy? Kurwa jego mać. [...] Jestem zła na niego. Zła jestem okropnie. [...] On by mi się zaśmiał w twarz! [...] Boże drogi, kurwa, jaka jestem głupia. I ja siedzę i sobie zjebałam cały wieczór, kurwa, przez to. A to jakieś pierdolone s***** w jakimś pierdolonym W*********. Gdzie jest kurwa W******** w ogóle?! Wiem, że teraz gadam głupoty, ale tak sobie napierdalam."


A on odpowiedział mi:

"Napierdalaj sobie. Najważniejsze żebyś naprawdę przekuła tę sytuację na coś co Ci przyniesie korzyść, to jest najważniejsze."

Muszę nauczyć się nie brać odpowiedzialności za ludzi, bo mimo najszczerszych chęci po prostu nie można brać wszystkich emocji drugiego człowieka na siebie. Niestety ale w mojej głowie trochę na tym polega miłość. Jednak weszłam już w stary schemat, przecież wypracowałam go ciężką pracą i zaangażowaniem, byłaby szkoda z niego nie skorzystać. A jak pięknie się to zmieniło! "Jesteś prawdziwą wolną duszą". Kto by pomyślał. Chyba nigdy nie było tak stabilnie i po prostu.. dobrze. I dziwnie.



I ucięłam tę asymetrię; z niesmakiem, z zawodem, ale głównie z politowaniem. To co robisz może i jest skuteczne, ale jest też trujące- a najgorsze, że zatruwasz nie tylko swoje serce i swoje potrzeby, ale i ludzi dookoła. Metafora śniadania jest fajna i trafna, ale może nie tutaj. W każdym razie chodzi o to, że pewne elementy mogą być do zaakceptowania, jednak pozostawanie na pewnym poziomie oczekiwań i braki odchyleń w pozytywną stronę z zewnątrz są nie tyle co przykre, co zniechęcające. A wiesz, że gdybym poczekała z tym dwa dni, to minąłby dokładnie rok? Odpalamy stary protokół i nikt nie powinien zauważyć różnicy. Tu akurat się zaśmiałam pod nosem.


Mam w sobie dużo spokoju. I najważniejsze, że nie biegnę w swojej głowie, jeśli wiem, że nie ma sensu. I tak teraz jestem w obcej mi sytuacji. I jest... dobrze? O dziwo. Jeju, jeszcze żaden okres w moim życiu nie był tak rozwojowy jak ten. Wypadkowa dwóch M jest dla mnie gigantycznym wsparciem. Dziękuję tym okrągłym głupotkom i tej buzi okrąglutkiej z ciałem długim i śliskim, co mi tyle radości i mądrości do świata wnosi. Choć w sumie jest to wypadkowa 3 M, bo sama z siebie zasoby wygrzebuję i trzymam w malutkich piąstkach bardzo mocno.



To przerażające ile błędów ma Matrix ostatnio. Naprawdę. Ciężko nie popaść w paranoję, gdy symbole się dwoją i troją, a historie zataczają chore koła, w wyniku którego wir tworzy absurdalne historie i zbiegi okoliczności. To wszystko jest cholernie ciekawe i uzależniające. A ja znów lubię oddychać.