czwartek, 18 października 2018

Dajcie mi spokój. Albo spokój.

Przerażające uczucie, gdy uświadomisz sobie, że te oczy mrugające, robotyczne powieki pulsujące w rytm słów, to organizm żywy, a za nimi stos myśli spalonych i tych całkiem rozognionych, z mniejszym bądź większym natężeniem angażujących, i świat dookoła, który akceptuje pewien stan rzeczy takim jakim jest i nawet nie pamięta, że można to podważyć.
Słońce zamieniło się na kilka chwil w drgającą jarzeniówkę, kolory pobladły i wyostrzyły żyły i naczynia krwionośne pod skórą skryte. Mówisz coś do mnie chyba, ale ten tramwaj przejeżdżający kompletnie zatkał mi uszy i oderwał jedną z wielu warstw rzeczywistości. Już mnie tam nie ma, a Ciebie nie było chyba nigdy. Siedzę skulona w graniastosłupie, krople spadającej wody wypełniają przestrzeń zieloną, a całość tych szybkich sytuacji dookoła wydaje się nie mieć żadnego znaczenia i sensu.


I ciekawe co byś powiedział do tej ceramiki czarnej ziemią zasypanej- tak pomyślałam jakąś godzinę temu. Aktualnie widzę, że nie ma to większego sensu, a może po prostu nie chcę o tym myśleć.
Ale naprawdę zastanawiam się jak jesteś w stanie funkcjonować w tej przestrzeni i każda pojedyncza myśl na ten temat przebija mi serce na wylot.


Wybiegam chyba zbyt daleko na peron, po drodze potrącam jakichś obcych ludzi zapominając przede wszystkim jaka była droga do tego miejsca i jak się tutaj znalazłam. Przepraszam, jeśli nie będę w stanie myśli poskładać i wywołam w Tobie rozczarowanie, albo co gorsza, cała postać moja taką szpilką w Twoim życiu będzie. Po prostu nie do końca wiem co mam ze sobą zrobić, gdy w te pojedyncze dni między kilkudniowym ciągiem trzeźwość przybija mnie drewnianymi kołkami do podłogi obdrapanej i każe mi wpatrywać się w rozpadający się sufit. Tak, jak dziś.



Pięknie mam lęk ściągnięty, dziękuję. Nie pamiętam już trochę jak to jest czuć skręcający się żołądek i roztrzęsione dłonie. Wszystko płynie tu i teraz i nawet nie chce mi się myśleć, co będzie za godzinę. Trochę przez to wypadłam z rytmu, ale chyba potrzebowałam takiego czasu. Jakkolwiek jest to niezdrowe, to teraz czas na co innego. I na jeszcze jedną rzecz, ale to chyba dopiero od stycznia. I choć dziś pojawiło się wiele obaw, a przed chwilą jeszcze kilka wątpliwości i znaków zapytania, to może warto się tym trochę pobawić i nie uciekać przed spróbowaniem tych emocji, tylko dlatego, że obawiam się, że będą trujące.



Obawiam się tylko, że to wszystko będzie nadal żywe. Nawet gdy minie naprawdę wiele czasu.



Za dużo ostatnio twarzy w moim życiu, zbyt wiele wątków i braku stabilności, bardzo mnie to męczy. I chciałabym, abyście dali mi spokój. Albo spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz