niedziela, 10 lutego 2019

(wstrzymaj) oddech.

Zdecydowanie powinnam pisać tu częściej, miałabym dużo mniej do opisywania.

Niewyobrażalne jest tempo aktualnego stanu rzeczy. I to nawet nie tylko gdy spojrzeć ilościowo, ale i jakościowo!
W ciągu każdych 24h zmienia się cały świat, dosłownie. Wiem, że to coś, co często mówię, jednak takiego tempa nie było w moim życiu jeszcze nigdy. Intensywność barw, kolorów, odczuć jest przerażająca. A do tego w szarości niejednokrotnie ostra czerwień opryskuje twarz, jak nie dalej niż dwa dni temu, gdy w aucie zaatakował nas ten mężczyzna. (teraz już dalej niż dwa dni, bo skrobię tę notkę już któryś dzień)

Bardzo możliwe, że to będzie długi wpis, więc ostrzegam już teraz.


***


Nawet nie wiesz ile radości dała mi ta sytuacja. To tak, jakbym trzymała w ustach cały ten jad, którym plułeś tyle lat i nagle mogła napluć nim na Ciebie. A najśmieszniejsze, że sam ścisnąłeś moje policzki w egocentrycznym i schematycznym dla siebie spaźmie.
Całe to wydarzenie diametralnie pozmieniało wzory, geometrycznie wyznaczyło dalszy kształt i kierunek rozwoju. To był najlepszy scenariusz całej tej sytuacji, doskonale o tym wiemy. Chociaż ciekawe są inne wymiary, to i tak wystarczająco ten zakrzywiamy, by w inne się bawić. A to ogólnie cholernie ciekawe, ale odbiegam od historii.
Można powiedzieć, że to zwykła paplanina, jednak sam akt skanowania i odtwarzania wizji człowieka z najdrobniejszymi detalami, głównie tymi niewidocznymi dla ludzkiego oka, a jedynie dla naszego 3 (każdej z nas), to najpiękniejszy czyn życia i ogrom rozwoju. Choć w pierwszej chwili może się wydawać banalny.
I tak też jest w tym przypadku, gdzie całkowicie reinterpretujemy błyski dookoła i naciągamy nieboskłon pod własną melodię. A może to on ugina nam się do stóp?


Poznałam swój schemat w wariancie wyjściowym. I wiedziałam, że zmieni się on dnia któregoś, którego moje słowa się potwierdzą. Mówiłam Ci o tym a ty wzruszałeś ramionami i mówiłeś, że możliwe, że tak będzie. Nie wiem co jest po Twojej stronie. Już nie chcę wiedzieć. Wiem tyle, że odarłam się znów z godności w ciągu ostatnich kilku dni. Niestety tak jest gdy w grę wchodzą duże emocje i troska o bliską osobę. Są po prostu momenty, gdy z jakiegoś powodu łatwiej mi zapomnieć o sobie i skupić się na witrażu. Podłą myśl mam w głowie, że jeden się już zbił, bezpowrotnie i.. i ciekawe jak będzie w tym przypadku. Ale to brzydkie, wiem. I trochę nieszczere. W szczerości emocji.
Krzyczałam:
"Czuję się, czuję się jakbym siedziała w takim ogromnym dole wypełnionym jasnością, ale ta jasność nie jest fajna, ona jest kurwa pusta, jest przeraźliwa, jest chłodna przede wszystkim, pomimo tego, że to światło jest ciepłe, jest strasznie zimno, znaczy jest strasznie.. no jest zimno tam, jest zimno tam. To jest kurwa bezdenność, okropna bezdenność, kurwa, głupoty, naiwności, jakiejś nadziei chorej stworzonej. Jego nie ma, kurwa, ten człowiek nawet nie istnieje, P., rozumiesz? Jakby z mojej perspektywy. Kurwa  nie ma, o czym ja kurwa myślę? O jakimś tworze zapomnianym bez twarzy? Kurwa jego mać. [...] Jestem zła na niego. Zła jestem okropnie. [...] On by mi się zaśmiał w twarz! [...] Boże drogi, kurwa, jaka jestem głupia. I ja siedzę i sobie zjebałam cały wieczór, kurwa, przez to. A to jakieś pierdolone s***** w jakimś pierdolonym W*********. Gdzie jest kurwa W******** w ogóle?! Wiem, że teraz gadam głupoty, ale tak sobie napierdalam."


A on odpowiedział mi:

"Napierdalaj sobie. Najważniejsze żebyś naprawdę przekuła tę sytuację na coś co Ci przyniesie korzyść, to jest najważniejsze."

Muszę nauczyć się nie brać odpowiedzialności za ludzi, bo mimo najszczerszych chęci po prostu nie można brać wszystkich emocji drugiego człowieka na siebie. Niestety ale w mojej głowie trochę na tym polega miłość. Jednak weszłam już w stary schemat, przecież wypracowałam go ciężką pracą i zaangażowaniem, byłaby szkoda z niego nie skorzystać. A jak pięknie się to zmieniło! "Jesteś prawdziwą wolną duszą". Kto by pomyślał. Chyba nigdy nie było tak stabilnie i po prostu.. dobrze. I dziwnie.



I ucięłam tę asymetrię; z niesmakiem, z zawodem, ale głównie z politowaniem. To co robisz może i jest skuteczne, ale jest też trujące- a najgorsze, że zatruwasz nie tylko swoje serce i swoje potrzeby, ale i ludzi dookoła. Metafora śniadania jest fajna i trafna, ale może nie tutaj. W każdym razie chodzi o to, że pewne elementy mogą być do zaakceptowania, jednak pozostawanie na pewnym poziomie oczekiwań i braki odchyleń w pozytywną stronę z zewnątrz są nie tyle co przykre, co zniechęcające. A wiesz, że gdybym poczekała z tym dwa dni, to minąłby dokładnie rok? Odpalamy stary protokół i nikt nie powinien zauważyć różnicy. Tu akurat się zaśmiałam pod nosem.


Mam w sobie dużo spokoju. I najważniejsze, że nie biegnę w swojej głowie, jeśli wiem, że nie ma sensu. I tak teraz jestem w obcej mi sytuacji. I jest... dobrze? O dziwo. Jeju, jeszcze żaden okres w moim życiu nie był tak rozwojowy jak ten. Wypadkowa dwóch M jest dla mnie gigantycznym wsparciem. Dziękuję tym okrągłym głupotkom i tej buzi okrąglutkiej z ciałem długim i śliskim, co mi tyle radości i mądrości do świata wnosi. Choć w sumie jest to wypadkowa 3 M, bo sama z siebie zasoby wygrzebuję i trzymam w malutkich piąstkach bardzo mocno.



To przerażające ile błędów ma Matrix ostatnio. Naprawdę. Ciężko nie popaść w paranoję, gdy symbole się dwoją i troją, a historie zataczają chore koła, w wyniku którego wir tworzy absurdalne historie i zbiegi okoliczności. To wszystko jest cholernie ciekawe i uzależniające. A ja znów lubię oddychać.