niedziela, 23 grudnia 2018

To długa notka bo dużo mi się w głowie dzieje

Pisałam te notkę w głowie od dłuższego czasu, ale czasu mi brakowało na napisanie jej. W teorii teraz też go nie mam, ale mam chęć i swoje własne przyzwolenie, a to najważniejsze.


Minął kolejny miesiąc, znów zmieniła się cała scenografia i aktorzy. Niektórzy starzy, wrócili na deski, zadowoleni w obawie i obawiający się zadowolenia i jego odbicia w krzywym zwierciadle. Niektórzy są zupełnie nowi, zagubieni i nie wiedzą kompletnie co tu robią. Za jakiś czas ich wypierdolę.
Głowa mi eksploduje w częstotliwości raz na 0.3 sekundy, ale piękny rozbryzg na ścianie maluje mi wizję przyszłości. Stałam się inspiracją, czuję to. Również dla samej siebie, co pięknie za mordę trzyma cały ten rynsztok. Czy już mówiłam Ci o kawiorze z buraka, który będę robić? Uśmiecham się a on, on pyta się mnie:


 "czy to nie jest patologiczny stan, a
zastanawiasz się nad tym? 
Bo to wygląda jakby było za dużo teraz,
mówisz na takim, 
wiesz, bardzo szybkim, 
czy nie jest, nie jest, 
czy czasem się nie wyjebiesz, 
znaczy ja, wiesz, 
życzę Ci wszystkiego jak najlepiej,
 jakby wiesz, oczywiście 
*słychać mój śmiech* 
ale uważaj, żebyś się nie wyjebała w pewnym momencie"


Posumowaliśmy to słowami "biedna kicia" i powiedziałam, że "wiem jak to wygląda, co nie, ale jakby naprawdę jaram się rzeczami bo robię fajne rzeczy". A tak naprawdę nie było się czego obawiać w tamtym momencie, czy tez w sumie nawet długofalowo. To ma tak działać. I działa, więc dobrze. 

No i skoro już jesteśmy tym obszarze. Miło Cię znów powitać w moim teatrze. Tu sceny są wypadkową ( cicho bądź ) światów, więc wnoś swoją energię! Aktualny stan rzeczy po mojej stronie jest taki, że dam czas na rozwój. Chcę zobaczyć jak to wszystko układa się we mnie, w Tobie, między nami, bez nas, bez planu nas, bez realizacji, w zmyślonych historiach i niewyrażonych myślach, w sytuacjach, gdy nagle pojawiam się, a później uciekasz, w sytuacjach w których nasi bliscy mówią "przestań", gdy kącik ust podnosi się mimowolnie, a później pięść uderza w stół i znów coś zagraża naszemu życiu, w sytuacji, gdy muszę wziąć łyk wody by zamaskować grymas na twarzy, gdy tańczę, gdy tańczysz, gdy zapominam o odpowiedzialności, gdy przypominam Ci o niej, gdy wydarzy się ten dziwny ciąg, który niewątpliwie nas czeka.
 To taka strasznie długa klisza, która wychodzi w moich oczu, gdy tylko próbuję złapać te małe iskierki w oczach naszych wzajemnych, albo właśnie wtedy, gdy mówię:
 "tak musi być, bo jesteśmy duzi i bierzemy odpowiedzialność za swoją rzeczywistość, za swoją przyszłość. I choćby to wszystko w nas wirowało tak, że prawie poderwalibyśmy się od ziemi, musimy to zatrzymać, musimy to powstrzymać. I pozostaje nam już wtedy tylko wewnętrzny taniec w naszych głowach, osobno." - i nagle dzwoni domofon i zapominam o herbacie na jakieś 7 tygodni.

I ta strasznie długa klisza to ciąg wydarzeń, które ciągle przed nami. Jesteś i będziesz niesamowicie ważny na tej scenie, wiesz o tym przecież. Boję się jednak, że w niedługim czasie będę musiała Cię przeprosić, podziękować i niestety na stałe nasze drogi rozłączyć. Chyba za bardzo będzie mnie to bolało. 



Zmiana tematu. Zmiana obiektu.

Chyba należą Ci się przeprosiny za to jak na Ciebie nakrzyczałam w poprzednim wpisie. Są takie dni, tamten taki był, kiedy faktycznie nie myślę o niczym innym i.. po prostu nie czuję, że ta historia się wydarzyła kiedykolwiek. Już odcięło mi to jak większość mojej historii. To taki stan gdy czujesz każdy skrawek swojego ciała  - w moim przypadku obły, blady glut rozlany na pościeli hello kitty pod jakimś  nieszczęsno-artystycznym baldachimem - wiesz gdzie jesteś, w jakiej części mieszkania, na jakiej ulicy i w jakim mieście.. I gdy myślisz o czymś, co nie jest w tym pomieszczeniu, masz wrażenie, że nie istnieje. Tak jakby rzeczywistość budowała się tylko tam gdzie jesteś (tu wchodzi teoria symulacji rzeczywistości jako gry komputerowej). Cały Twój świat zbudowany z przeróżnych osób, z przeróżnych miejsc i historii.. po prostu nie istnieje dopóki Cię tam nie ma, dopóki nie jesteś w centrum tego wszechświata. No i tak właśnie Cię przeżywam. Tyle, że to złudzenie, mechanizm obronny, a emocje są prawdziwe, bo robotem nie jestem. I ten smutek, żal, gniew, zawód i zaskoczenie nie łączy się namacalnie z rzeczywistością- czy też z tą jej częścią, do której nie mam dostępu. Mózg wariuje, wtedy krzyczę, przepraszam. Haha, ale teraz pomyślisz sobie, że moje wrażenia ograniczają się do siedzenia w łóżku i dysocjowania. Nic bardziej mylnego! 
Wiesz jak zabawnie wygląda grudniowy wykres? Narysuję Ci go tu: 


                                          /  \                        /  \
___________        _____/      \__________/      \__________
                      \      /
                        \  /


strasznie zabawnie to wygląda, szczególnie gdy cofnąć się nawet miesiąc czy dwa.
W sumie to nieistotne, przecież, cytując sama siebie, "przecież do ścian gadam, nie do człowieka, nie do materii czystej". Ale aktualnie gniewam się na Ciebie. Bo, chociaż wiem, że przecież nie masz takiego obowiązku, a wręcz przeciwnie, uważam, że z czystej kurtuazji powinieneś zapytać. Tak po ludzku. Pewnie nawet tego nie czytasz.



Zakrywam kończyny, chcę umysł odsłonić, odbija się od ścian w sam środek jego kłamstw trafia. Rzygam na samą myśl o tym. Grudzień to najgorszy miesiąc w roku. Styczeń też jest obrzydliwy. Jutro zaczynam bieg. Chcę teleportować się już do drugiego tygodnia stycznia. Jeszcze tu wrócę na dniach. A przynajmniej taki jest wstępny plan.




A mówiłam Ci, że wiem też jak zrobić kawior z wódki?