15.11 napisałam (po "Chaotyczne kreski" tekst się urywa. Dokończyłam.):
Pogardziłam słowem. A może warto wypluć knebel i krzykiem ciszę wyrazić. Tylko jak przy pomocy umownych społecznych konstruktów dać sobie satysfakcję, a innym chaotyczną pustkę..?
Rozproszenie, lecz gdzie? W miejscu, gdzie dobrze być, choć nie jest łatwo. Kleista ciecz spływa po ramionach i tarzam się w pierzu. Rozproszyłam się, to pewne. Usunęłam charakter z oczu i namalowałam historię łamiąc pędzel. Maluję palcami i łokciem, podpieram się na rozedrganych mięśniach. Znikają srebrne ostrza w moich trzewiach, pojawiają się na nowo. Chaotyczne kreski układają się w znajome twarze, w brak wyrazu jego, w niego samego. I tańczą rozbryzgując rosę, którą napotykają na świeżo namalowanym pejzażu. Namalowany klif. Widzę, jak malarz skacze w przepaść. Gdy biegnę za nim rozpadam się gdzieś między dekoncentracją a uniesieniem bez wrażeń. Kto jest otchłanią? W czyich oczach utonął, lub- w czyich grzechach, co niewybaczone zostały. W czyichś na pewno. Albo w sobie samym. To nie jest moja zagadka. Ani moja sprawa. A jednak wolę tkwić w historiach dziejących się poza moim obszarem szklistości. To ani łatwe, ani trudne. Tylko później muszę zapaść się w pościel na sucho bądź mokro, by nabrać sił. Nabrać sił na koegzystencję ze sztuką.
___
Śmiesznie się dzieje. Najśmieszniej w głowie mojej, gdzie wołam jakieś odwrócone tyłem twarze bez wyrazu. I ma to sens. Jestem w stanie zauważyć schematy. Rozumiem zależności i wyłapuje drobne reakcje. Ale to nie zmienia za dużo.
*
Dziś było ich zbyt wiele. Tyle gęb w jednym miejscu. Jechaliśmy tramwajem. Każdy z nich jechał do przyszłości. A ja ich o przeszłość pytałam. Jednego tylko.. o przyszłość chyba. To zależy, w co wierzyć. Ale ja nie wierzę w zmartwychwstanie.
To był jakiś zblurowany obraz w odcieniach szarości. Nabazgrałam różowy napis, jakiś skrót. M$V? Sprawdziłam. M$X. Już nie do końca wiem co to oznaczało, mogę się tylko domyślać. Ale wiem, jaką miało dla mnie wartość emocjonalną. I historia koło zatoczyła. No tak, j.w. rozumiem jakie mechanizmy za tym stoją. Ale co to zmienia, skoro przestałeś istnieć?
Zwykle to otoczka. Aura. Blask. Ale tu mówimy o czymś, co stało się bazą. Czarna dziura, która wytworzyła próżnie. Jak UPS-D, tylko w rzeczywistości. I wszędzie słyszę "run". A do ludzi migam światłami. Ale nikt o tym nawet nie pomyśli.
Planowałam zawrzeć tu więcej, opisać poszczególne przypadki, ale.. jakoś tak mi się uczucia w brzuchu poprzewracały, a jak wiadomo mikroflora jelitowa ma ogromny wpływ na mózg, że nie dam rady napisać nic więcej.
Chyba nie pozostało mi nic, tylko czekać, czekać, czekać. Jak zawsze.