poniedziałek, 23 maja 2016

jak bardzo pusty jest mój dom, skoro znajduję się w nim ja?

I kiedy wzrok utrzymałam w miejscu, świat mi zadrżał i mrugał do mnie światłem migoczącym. A ja, cóż, chcąc nie chcąc, ramiona otworzyłam i oddychałam nim, aż pierś ma pełna się stała. Tak wewnętrznie pełna, zupełnie niekontrolowanie, dopływ krwi do kończyn odcięłam i do poziomu podłogi się zniżyłam. Poniżyłam.
Faktura podłoża rozdzierała moje kolana, szpiczastą drzazgą mi w oko wlazła, w kałuży krwi się znalazłam. A dom nadal pozostał pusty.
Przykrywam uda, lecz to nie wstyd. Przykrywam je, choć nie czuje, że powinnam.
Nagle błoto z butów dwumetrowego mężczyzny opryskuje mi twarz a ja czuję jego smak (błota, nie mężczyzny.). Nie mogę podnieść oczu z mych ud, on łapie mnie za włosy i nagle wraca kontrola nad kończynami. Znajduję się teraz w pozycji pionowej. On także i to chyba na kilku płaszczyznach.
Mężczyzna nie ma głowy. W tym miejscu znajduje się blask, wybuchająca gwiazda, której ludzie wierzą, gdy spada po niebie, martwa. Puszcza moje włosy i dłonie jego zaczynają mutować. W błoto się rozpadają i teraz już cała jestem od niego brudna. Na korytarzu zostają tylko brudne ciuchy. I dom znów pozostał pusty.
I tu rodzi się pytanie- jak bardzo pusty jest mój dom, skoro znajduję się w nim ja?
Biorąc pod uwagę niepewność dni i złowrogość egzystencji, myślę, że wynik oscyluje w granicach 23-44% = między trywialnością, a mesjanizmem.
Dodam jeszcze po 0,5% wypełnienia od każdego futrzastego stworzenia, które nadaje pomieszczeniom sens. I może jeszcze 3% od pliku worda, który towarzyszył mi od 10.03.2016r., a dziś ziścił się w rzeczywistości na nie dłużej, niż godzinę. Wtedy było to może 10%. Międzyplanetarnie.



Nastąpiła reaktywacja, po tym jak koło się zatoczyło, jak zwykle- zmiażdżyło-znów powracam do żywych. Tylko które natury koło bardziej miażdżące było?


Pierdoły:

P.I. = Szkoda, że tak mało osób czytających tego bloga się ujawnia. Fajnie byłoby uzyskać jakąś informację zwrotną dot. tego, co bazgrzę palcami po klawiaturze.

P.II. = Mam pomysł! Od dłuższego czasu w głowie szykuje mi się pewna wizja. Jest to.. można by to nazwać.. projekt (?), który chcę zrealizować na tym blogu. A raczej go tu po prostu udostępnić. Pierwszy pomysł był.. ZAJEBISTY. Jeszcze nikt czegoś takiego nie zrobił! A przynajmniej nigdzie o tym nie słyszałam, a też szukałam. Jednak problemem jest mój ograniczony czas i pieniądze. Może kiedyś to zrealizuję,  w bardziej amatorskiej, niż sobie to wymyśliłam, formie. A chyba zajmę się drugą opcją, która pozbawiona jest głównego źródła przekazu, a jest wzbogacona w inne. Tylko tu może wyjść żałośnie i tanio. Ale chyba się podejmę. Ale to też dużo czasu. Cholera.
To naprawdę dobre pomysły, mające szansę się nawet.. przebić (?). Zapowiadam już teraz, zrealizować to mogę nawet za kilka/kilkanaście miesięcy.
I tu też fajnie byłoby mieć tą informację zwrotną, czy chcielibyście włazić we mnie w inny sposób ( :D ). Wiem, że tak naprawdę nie wiecie o co chodzi, no ale trudno.

PS: ^jeśli jest nieskładnie, to wybaczcie, nie edytuję tego, bo mi się nie chce.




Aj, chyba brakuje mi wolności i braku konieczności ukrywania.
A z drugiej strony w.w. już weszło mi w krew i nawet nie opracowuje strategii i scenariuszy.


Scenariuszy. Piękny rozegrał się dziś w moim śnie. Uwielbiam takie sceny, tym bardziej, gdy odbywają się właśnie na prawdziwej scenie, a scenerię tworzą jedynie światła. A światło bije od jego postaci. I nie widzi mnie. A zmysły utracił.




I dobranoc :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz