W trakcie tych dwóch miesięcy powstał jeden wpis, jednak dynamika rzeczywistości nie pozwoliła mi na opublikowanie go. Wracam teraz, prawdopodobnie na 2-3 tygodnie przed ogromnym przełomem w moim życiu. Gdyby ktoś powiedział mi to chociaż te trzy miesiące temu, nie mówiąc już o wrześniu czy październiku, to nigdy bym nie uwierzyła w tę historię!
Mam poczucie, że domknęłam całoroczny cykl w przyśpieszonym tempie. Zabawne, jak bardzo potrzebowałam to poukładać w głowie i mieć przede wszystkim świadomość, co tak naprawdę się wydarzyło. Choć nadal mi się to w głowie nie mieści, to nie ma to już dla mnie praktycznie znaczenia. Co cieszy niesamowicie. Gdy ostatnio moje oczy sparaliżował widok, który w sześciosekundowym przyśpieszeniu mógł skończyć się gorzej, uradowało mnie niezmiernie to, jaki spokój wypełnił mnie w środku. Nie było tam ani złości, ani smutku, nic nie zakuło, nic mi nie ścisnęło w środku.. Zaśmiałam się jedynie i razem podziwialiśmy dziwną kolej rzeczy. "Tak niewiele brakuje".
Zaczęłam całkowicie nowy rozdział w moim życiu i jestem tym niesamowicie podekscytowana. Wszystkie żałobne myśli mnie opuściły, uwolniłam się i czuję szczerość w sercu i duszy. Wyzbyłam się na dobre czarnych chmur, również tych pod ludzkimi postaciami i jestem słońcem i cieszę się promieniami innych ludzi! Bardzo jest u mnie kolorowo, bardzo radośnie, tanecznie, lekko i spokojnie. Narazie nie wiem gdzie będę, ale to kwestia chwili, a ten moment jest jedynie wspomnieniem. Od dawna moje szczęście nie trwało tak długo.
Chyba to koniec wpisu, gdy jestem szczęśliwa nie jestem zbytnio twórcza artystycznie. Albo nie mam dziś weny, a koniecznie chcę wrzucić ten wpis jak najszybciej bo
bo już za chwilę zmieni mi się całe życie.
tylko czy może być jeszcze lepiej...?