Dnia wczorajszego (13.10.16r.), w trakcie wykładu, na ostatniej stronie zeszytu napisałam:
,,Nasłuchuję. Uśmiecham się. Już wiem, co oznaczają te kroki i wyczekuję momentu, w którym poczuje dłonie fiksacji na swoich plecach. Eksplozję, chaos, zamęt. Niepohamowany, uroczy, dziewczęcy śmiech. Znów jestem Twoją Lolitą. Zauważ ten kontrast gdy patrzę w Twe oczy. Uchwyć tę chwilę, blask w tym spojrzeniu, który jest praktycznie jedyną drogą naszej komunikacji. Nim decyzję podejmie, ja się poddałam i znów na palcach stąpając po zimnej podłodze śpiewam cichutko ,,biodra ukołysz".
Ograniczenia atakują mnie z każdej strony. Przestrzeń docierająca do mojego narządu wzroku obrzydliwie przeistacza się w nicość, jej biel wypala źrenice, straciłam poczucie grawitacji i jakiejkolwiek stałości umysłowej, przestrzennej. Istnienia."
Ale dziś czytając ten tekst przewracam oczami. Ewoluuję w każdej sekundzie, zmienność myśli, szybkość ich przepływu.. To wszystko sprawia, że i ty.. ewoluujesz we mnie. W moich oczach. W moich dłoniach. Na zawołanie.
Jak zwykle nie wiem nic i jak zwykle wyczekuję momentu, w którym będę mogła spojrzeć na aktualne wydarzenia jak na przeszłość i wspomnienie. Ciekawe, jak wielkie mój umysł koła zatacza i jak bardzo dziwi się, gdy znów minie miejsce, z którego kilka lat temu zaczynał.
Wyczekuję, ale jednocześnie powstrzymuję swój kreatywny umysł od tworzenia scenariuszy, które doprowadzają mnie do euforii. I znów łapie się za głowę i głośno wzdycham.
"Przejdzie" powtarzam w głowię mantrę, nie tylko ja ją sobie do ucha wykrzyczałam. I to prawda. I jak zawsze w tym miejscu pojawiła się wątpliwość, więc i w tym miejscu wypadałoby zakończyć notkę.
Może coś się wyjaśni. W poniedziałek.