sobota, 20 lutego 2016

Wyplułam Cię pod stół.

Słowa dookoła, gadanina bez sensu, której sens przeżuwam i wypluwam na samo dno trosk.
Zatykam uszy, nie chce słuchać was, nie chce,  niech kręci się świat,
w mojej głowie dudni prawda, w mojej jest skryta, w mojej jest..

Trzaskam drzwiami i pluję pod stół, tak mi się teraz wola układa,
a wola boża spełniona być musi, więc boskość swą spełniam,
ja Twórcą i wolą niepokalaną, ja nienarodzonym poczęciem, ja boskim nasieniem.
Umrzyj, na trąd, śmierć czarną, posocznice, głupotę,

umrzyj, lecz nim to zrobisz- okaż swe oddanie, oddane dla mnie.



Nabieram sił, szykuję cały swój organizm, relacjonuje przebiegi myślowe, relacjonuje zmiany fizjologiczne, oddycham jutrem, nie mogę spać, zatapiam się w coraz to płytszą historię.
Mam kilka wizji, których nie zrealizuje, lub może tym razem po prostu się zmuszę
Mam kilka wizji lecz dobrze wiem, że nie jestem w stanie ich spełnić.


Wypływam w przyszłość oczami duszy i nijak nie mogę wyobrazić sobie jak to będzie wyglądać..
zapewne dużo się nie zmieni, a ja wyobrażam sobie przesuwanie góry lodowej, jednej, ósmej..



Wkręć mi żarówkę w to miejsce puste, co słomą z butów wypełnia Bóg
wkręć mi i nie płacz, że się rozmyłam, bo wypełniłam wreszcie  miesięczny ból
Rozbłysnę jak największa z gwiazd i sokiem wypłynę na brzeg
rozbłysnę tak i nie płacz już, wylałeś kolejną z pustych rzek 

Twarz, Twoja twarz, rozbudzona wbija mi paznokcie, cierń
Twarz, Twoja twarz rozbawiona wbija mi w stos igieł, chleb


^ nie wiem czemu ale zaczęłam spisywać to, 

co Maria Peszek zaczęła śpiewać mi w głowie



Może i mam spowolnioną motorykę, ale szczęśliwa jestem i z ukojeniem padam w jego ramiona.



instagram*klik*